krzeo
Znajomek Calineczki
Dołączył: 17 Wrz 2009
Posty: 84
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: :dąkS Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany:
Sob 19:49, 19 Wrz 2009 |
|
Imię: Thúle Vala Umbar
Wiek: Nieokreślony
Rasa: Nieokreślona
Borgon Estoreth, był przedstawicielem rasy ludzkiej. Mieszkał daleko od centrum świata, gdzie rzadko docierały wiadomości o nim, w Morfokton. Ludzie żyli tam spokojnie, nie gonili za technologią, żyli jako prości rolnicy. Jednak, mimo iż byli "zacofani", byli bardzo rozwinięci w życiu duchowym. Nie wiele dusz było w tej krainie i tylko ludzie. O elfach, krasnoludach i czarodziejach słyszano jedynie w opowieściach, które przynosili czasem zbłąkani kupcy i podróżnicy. Zwrócono się tam ku siłom natury, leśnym duchom i demonom. Jako że poświęcali się temu w znaczny sposób, zaszli na bardzo wysoki poziom. Każdy od dziecka uczył się widzieć magie natury, rozmawiać z duchami i bożkami. Między obiema stronami nawiązała się symbioza. Być może dlatego padło na mieszkańca tych okolic. Zbliżało się święto płonącego księżyca, kiedy to światło słoneczne odbija się od księżyca w taki sposób, że zdaje się iż płonie. Widoczne to jest jedynie w tej części świata. Jest to czas wzmożonej aktywności sil przyrody i najważniejsze święto Morfoktonian, wtedy to ich kontakt z duchami dochodzi do multimum. Borgon, osiągając w tym czasie wiek męski, 35 lat, był jedną z najważniejszych osób w uroczystościach, jako że był synem wodza i podczas święta miał zastąpić jego miejsce. Kiedy to minęła uczta, zaczęły się rytuały. Najpierw wzywano duchy i wyższe siły przyrody potem składano im ofiary z modlitw i śpiewu. Poproszono Borgona aby wyszedł na środek polany i opleciono go kręgiem. Wszyscy padli na ziemię i poczęli modlitwę. Działo się tak z pokolenia na pokolenie, podczas rytuału następca otrzymywał moc i wiedzę od mieszkańców, duchów i demonów. Jednak pierwszy raz stało się to podczas tego święta. Wszystko zaczęło się normalnie, jednak potem modlitwa i śpiewy zaczęły się zmieniać. Morfoktonianie nie wiedzieli skąd znają tekst i nie mogli przestać. Borgon nie mógł się poruszyć, poczuł wielki gorąc i zimno, ból i ulgę, widział ciemność i jasność, wszystko to naraz. Po chwili, wszyscy zniknęli, on sam także.
Nie kontrolował potem tego co się działo. Pojawiał się nagle w różnych miejscach i czasie potem znikał równie nagle. Gdy to ustało nie był już sobą. Stał się duchem, jednak nie zwyczajnym. Był materialny i niematerialny zarazem. Nie był niewidzialny, światło odbijało się od niego normalnie, jednak nikt go nie mógł zobaczyć. Umiał znaleźć się w każdym miejscu i czasie. Mógł zmieniać naturę rzeczy. Mógł porozumiewać się z Krainą Mgieł i współpracować z duchami i demonami. Mógł wsiąknąć do umysłu istot i poznać ich dogłębnie. Posiadał wiedzę ogromną a ograniczoną zarazem. Nie mógł robić tego co chciał. Mimo iż czuł jakby był wolny to jednak był jakby, zaprogramowany. Nie mógł pomagać stworzeniom, używać swoich mocy samoistnie, los musiał o tym zadecydować. Kto go takim uczynił nie wie. Jednak wie co ma zrobić i że nie może mieć pytań i wątpliwości.
//Przepraszam że tak długo się rozpisałem. W opowieści będę już się ściśle wypowiadał, aby Wam czytania chęć nie odeszła. Od razu chciałbym zaświadczyć, że moja postać nie będzie główną, choć chciałbym aby była znacząca. Nie chcę też aby uważano że kreuję postać na jakąś wszechmocną, boga co niektórzy mogli pomyśleć czytając powyższy tekst.
Mam nadzieję że mnie polubicie i przyjmiecie do grona.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|