Forum www.fantasytales.fora.pl Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Opowiadalnia Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Ina
Niekwestionowana Władczyni



Dołączył: 14 Mar 2009
Posty: 1104 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z lasu.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:41, 16 Wrz 2009 Powrót do góry

Wrzucamy opowiadania , wiersze... inne rzeczy , którymi chcielibyśmy się podzielić z innymi.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Soleron
Szeregowy



Dołączył: 28 Sie 2009
Posty: 905 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Miasto know-how
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 18:57, 16 Wrz 2009 Powrót do góry

"Litwo ojczyzno moja ty jesteś jak zdrowie..." xD
Ale tak bez żartów już bez żartów... przedstawię wam mój amatorski wiersz bo do Mickiewicza czy Kochanowskiego mi daleko

Czymże jest świat?
Ten, który istnieje przez miliony lat?
Nad którym włada czas,
który niebłagalnie niszczy nas?
Świat jest miłością,
naszą błogą, słodką jak miód radością,
Świat jest nienawiścią,
bo wieczne wojny naszą Matkę Gaję niszczą,
Świat życiem jest,
pełnym uczuć, pełnym łez.
Świat to żywioły,
piękne, potężne jak boskie anioły,
nieobliczalne, majestatyczne,
tak niezwykłe, że aż magiczne.
Celem świata i naszym jest kochać siebie,
bo tylko tak spotkamy się wszyscy w niebie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ina
Niekwestionowana Władczyni



Dołączył: 14 Mar 2009
Posty: 1104 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z lasu.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:29, 17 Wrz 2009 Powrót do góry

Aach... dobrze , że założyłam ten temat ;]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Soleron
Szeregowy



Dołączył: 28 Sie 2009
Posty: 905 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Miasto know-how
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 16:19, 17 Wrz 2009 Powrót do góry

Ona

Jej oczy jak ocean głębokie
Usta niczym miód słodkie.
Włosy jej jakby były jedwabiem.

Oto Ona.
Piękna, niezwyciężona.
Bogini życia mego,
Może mieć każdego.
Mnie wybrała,
mnie oczarowała.
Kocha mnie? Nie kocha?
Może tak, może nie.

Dar archaniołów,
sedno żywiołów.
Razem będziemy,
póki nie zaśniemy.
Na wieków wieki,
dla niej... mojej Wenus.
Mojej mądrej,
niezwyciężonej.
Po wieki błogosławionej.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Soleron dnia Czw 16:49, 17 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Soleron
Szeregowy



Dołączył: 28 Sie 2009
Posty: 905 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Miasto know-how
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 17:37, 17 Wrz 2009 Powrót do góry

Teraz wasza kolej Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ina
Niekwestionowana Władczyni



Dołączył: 14 Mar 2009
Posty: 1104 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z lasu.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:23, 18 Wrz 2009 Powrót do góry

Cóż...

Aleja Topolowa

Aleja Topolowa,
gdzie istnień chyba z tysiąc drugie życie wiedzie.
Aleja Topolowa,
ta , która otula liśćmi swymi swoje śpiące dzieci.

Chaos i wrzawa...
Cii...to płonie Warszawa...
Popłoch i zamęt.
Płonie Zakopane!

Pomiędzy nimi Aleja Topoli
stoi.
Nie podda się.

U jej stóp strwożone jej dzieci
matka płacze , babka pieśń lichą kleci.
O zlituj się Boże! Woła w niebo.
Pieśń...za słaba.
Nie przebiła się przez Topolowe drzewo.

Wtem ogień ze wszystkich stron bucha ,
wiatr wyje , ogromna zawierucha.
Dokąd uciekać!? Zapytasz. Dokąd?

Dlaczego się boicie? Szeptały topole.
Nie bójcie się.
Uwierzcie!
Wtedy będzie Wam wybaczone.

Czy już? Już po wszystkim?
Wiatr ucichł , zaczął żałośnie zawodzić.
Topole stały na mchu niskim.
Ogień nie dał im rady.
Wygrały.


Wiełsz napisany w zeszłym roku z okazji Święta Zmarłych.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ina dnia Pią 12:25, 18 Wrz 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Zielona
Niehonorowy biorca krwi



Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 500 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z domu.

PostWysłany: Pią 16:00, 18 Wrz 2009 Powrót do góry

Dawno dawno temu go na WoA wrzucałaś. O ile dobrze pamiętam, kiedyś mi się nie podobał, ale teraz to całkiem całkiem. Chyba dojrzałam. Albo coś w nim zmieniłaś...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Soleron
Szeregowy



Dołączył: 28 Sie 2009
Posty: 905 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Miasto know-how
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 18:23, 18 Wrz 2009 Powrót do góry

Teraz trochę pofilozofuję... Dobro i zło... jeden z najczęstszych tematów. Czy istnieje ostatecznie absolutne dobro, czy istnieje absolutne zło? Wiele religii ma różne poglądy na ten temat... wg chińskiej filozofii istnieje yin i yang... mistyczna równowaga między siłami dobra i zła, ale czy to prawda? Czy ta filozofia się sprawdza otóż nie... są osoby absolutnie złe, jednakowoż trudno to zauważyć... a gdyby nie było zła? Gdyby Ewa nie została skuszona przez węża i nie zjadła jabłka z Drzewa Poznania Dobra i Zła wg kościoła katolickiego... gdyby ono się nie narodziło co by się stało? Otóż nie było by tego co znamy dzisiaj... technologii, wielkich pisarzy... zło nadaje większy sens w życiu... większą dynamikę... codziennie słyszymy o kradzieżach itd. Ale gdyby go nie było czy świat nie byłby monotonny? Sama monotonia to nic innego niż zwykłe prostolinijne życie w którym zwyczajnie nic się nie dzieje. Ale czy to dobrze, że istnieje zło na świecie? Nie... dlaczego zatem? Albowiem, przez zło niszczymy samych siebie... wojny, zabójstwa, kłamstwa, oszustwa zabijają nas... naszą planetę także poprzez obojętność na ten kryzys polityków i szefów wielkich korporacji zajmujących się wytwarzaniem energii, ciepła i wszystkiego co zanieczyszcza w jakikolwiek sposób naszą naturę. Nie ma absolutnego dobra... przynajmniej żadna żywa istota nie jest absolutnie dobra tylko wg. różnych wyznań bogowie... chrześcijańska Trójca, wszyscy święci i aniołowie... Allach muzułmanów i Bóg Jahwe narodu żydowskiego. Oni są przykładami absolutnego nadnaturalnego dobra... . Człowiek nie jest w stanie stać się dobry, albowiem grzech zawsze będzie go prześladować i zawsze popełni jakiś błąd, skłamie nawet jeśli jest to w dobrej intencji. Ale to nie znaczy, że nie powinniśmy się starać być jak najlepsi... pomagać ludziom... tym którzy jej naprawdę potrzebują. Szanować innych, ignorować barwy skóry czy pochodzenie czy też religię, człowiek mimo różnorodności wyglądu, poglądów na świat i wyznań jest nadal człowiekiem. Ale czy istnieją jakieś istoty duchowe i tak wszechpotężne jak bogowie znani nam do dziś tacy jak Jahwe, Bóg, Allach, Budda i bogowie hinduscy? Ja jestem katolikiem więc powiem tak... wierzę w Boga i wierzę, że istnieje... żadna filozofia, praktycznie brak dowodów na istnienie Najwyższego, prócz Pisma Świętego i rzeczy związanych z Chrystusem, oraz świętych którzy nie ulegli rozkładowi nie ma innych dowodów... ale mimo tego wierzę. Naukowcy od lat starają się obalić Kościół Katolicki i raz nawet prawie im się udało zadając jedno pytanie: Czy Bóg skoro jest wszechpotężny potrafi stworzyć głaz na tyle wielki, że sam go nie będzie potrafił unieść? Po wielu latach konferencji i seminariów na ten temat doszli do wniosku, że to paradoks... jedno wyklucza drugie... skoro Bóg jest wszechpotężny i nieskończony to potrafi stworzyć taki głaz, ale uniesie go jednym palcem... . Teraz atakują z innej strony... samej teorii stworzenia świata... człowiek wie tylko co się stało w godzinie 0... była jakaś tam materia i antymateria i zderzyła się wywołując potężny wybuch tworząc przy tym wszechświat znany nam dzisiaj? Ale jak wytłumaczy się powstanie materii i jej przeciwieństwa antymaterii jak nie boską interwencja? Nie znajdzie się innego wytłumaczenia, albowiem nauka nigdy nie będzie w stanie wyjaśnić co było przed godziną 0. I stąd wniosek, że jednak Bóg istnieje... rozwój wszechświata jest tylko skróceniem i trochę zmienieniem tego co nazywamy ewolucją... ostatnią istotą jaką stworzył Bóg i ostatnią istotą która wyewoluowała do poziomu osobnego gatunku to człowiek... a pierwsi rozumni ludzie można nazwać Ewą i Adamem... ci pierwsi co zrozumieli co to dobro i zło... .


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Zielona
Niehonorowy biorca krwi



Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 500 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z domu.

PostWysłany: Pią 19:36, 18 Wrz 2009 Powrót do góry

Nie wiem co ma piernik do wiatraka... W każdym razie yin i yang to nie "mistyczna równowaga między siłami dobra i zła" tylko symbol przeciwieństw, które się wzajemnie uzupełniają. Sprawę Adama i Ewy, Kościoła Katolickiego czy stworzenia świata niech każdy przemyśli sam. Wyrażenie "Ale czy to dobrze, że istnieje zło na świecie?" jest bardzo paradoksalne i według mnie rozważanie go jest zupełnie bezsensowne. Zło jest po prostu brakiem dobra, a wiadomo, że wszystko musi mieć swoje przeciwieństwo. Świat nie był piękny i nigdy nie będzie. Smutne aczkolwiek prawdziwe.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Soleron
Szeregowy



Dołączył: 28 Sie 2009
Posty: 905 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Miasto know-how
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 19:45, 18 Wrz 2009 Powrót do góry

Cóż... muszę się z tobą zgodzić... dobrze, że istnieje zło... teraz dopiero zauważyłem paradoks, dzięki tobie... wg mnie yin i yang to jest właśnie ta równowaga i jednocześnie domyślnie zestawienie przeciwieństw.... hmm poczytałem jeden artykuł... racja yin i yang jest błędnym założeniem równowagi.... zwracam honor... aczkolwiek znani mi księża właśnie tak przedstawiają ów symbol kultury religijnej Chin i to od nich wziąłem to założenie... najlepszym materiałem do filozofii nadaje się przyszłość... można gdybać co by się stało gdy np. stopnieją lodowce, wybuchnie wojna atomowa... itd. Nikt nie jest idealny... nie ma kryształu idealnie równego i stu procentowo czystego... bez skazy... ale chętnie posłucham, a raczej poczytam wasze przemyślenia... kto wie może się czegoś nauczę Smile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Soleron dnia Pią 19:51, 18 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Soleron
Szeregowy



Dołączył: 28 Sie 2009
Posty: 905 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Miasto know-how
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 11:59, 19 Wrz 2009 Powrót do góry

Denduosis Khadarun - Bogowie Khadarun
Duaz Shakadur - Król Śmierci

Na początku był Pierwszy. Ojciec nad ojcami... . W swej samotności postanowił stworzyć innych zwanych Pierworodnymi Bogami. Trzasnął swym kosturem o firmamenty świata. Nastał chaos z którego narodzili się inni bogowie... jako pierwszy był Nueval Pan Słońca i Błogosławionej energii, potem Livia Pani Nocy i wielu innych bogów się zrodziło. Każdy nad czymś panował, jako ostatni narodził się Bóg Śmierci... od początku niegodziwy... zazdrościł innym swych mocy... uwolnił energię i stworzył coś co nazywamy śmiercią. Zauważony ten czyn i wygnano go z firmamentów. Ojciec jednak nadal czuł się osamotniony... kazał swym dzieciom stworzyć świat na którym powstanie życie. Mijały lata i w końcu Bogowie zakończyli swe dzieło... piękne, majestatyczne... gotowe do narodzin. Ojciec w tajemnicy stworzył wszelkie istoty żywe... na końcu powstały elfy, ludzie i krasnoludy... każdy w miejscu które do nich powinny należeć... Krasnoludom dał zamiłowanie do górnictwa i siłę aby się bronić, użyczył im kunsztu tworzenia pięknych rzeczy z tego co zrodziła ziemia. Elfów zaś zbudził w nocy nad jeziorem... obdarzył ich zamiłowaniem do gwiazd, piękną duszą, kochającą wszystko co żywe i obdarzył ich nieśmiertelnością, i ludzi synów dnia... najkrócej żyjących ze wszystkich rozumnych ras... obdarzył ich odwagą, wewnętrzną siłą..., oraz najpotężniejsze istoty... smoki wszelakiego rodzaju . Bóg Śmierci patrzył na to piękno... wzbierała się w nim furia... . Przez setki lat, w miarę jak rozwijały się istoty wzbierała się w nim żądza zemsty na Bogach. Pochwycił najszlachetniejszego, najpotężniejszego z ludzi i rzekł: "Ty będziesz mym synem, w ciebie przeleję moc swą i nienawiść. Będziesz niszczył świat w me imię. Będziesz Królem Śmierci." I jak powiedział tak się stało... Bóg Śmierci dał mu też zbroję, sztylet, pierścień, medalion i koronę. Zesłał go z powrotem na ziemię by ten rozszerzał zło i terror. Wraz z nadejściem Króla Śmierci na ziemi narodziło się zło... niegodziwość, oszustwa i zdolność do zabijania we własnych celach. Król Śmierci mordował każdego kogo zobaczył... opętany furią... lecz zaczął się także kontrolować z czasem i używał swej wszechmocy aby władać nad ludźmi, elfami i krasnoludami. Niektórych elfów wypaczył i tak stworzeni zostali drowy. Bogowie z przerażeniem patrzyli na tą makabryczną scenę... nie mogli zejść na ziemię... stworzyli sobie dzieci zwane dziś półbogami... pierwszym z półbogów wiadomo był Król Śmierci. Lecz postał kolejny półbóg... Ręka Życia... taki był jego przydomek. Syn samego ojca obdarzony mocą życia i świętego ognia. W tym czasie król śmierci przeklął kilkoro ludzi i tak powstali odwieczni wrogowie... wampiry i wilkołaki. Martwych animował, czyli tworzył nieumarłych... oraz najniegodziwsze istoty jakie można było sobie wyobrazić. Jego najwięksi słudzy, Demony, nad którymi górowali Bezimienni, oraz Czarne Smoki i Drakolisze. Zrozpaczony tym horrorem Ręka Życia zszedł z boskich firmamentów na Ziemię aby dokonać sprawiedliwości. Walczył z całym legionem demonów, przeklętych i nieumarłych, aż w końcu dotarł do Króla. Rozgorzał się bój który rozdarł świat na kontynenty... dwie potęgi się zderzały. Żaden nie ustępował, żaden nie okazywał znaków słabości. Mijały lata tego boju... żaden nie przerywał, aż w końcu Ręka Życia musiał dopuścić się do czegoś czego nie chciał... oszukał Króla Śmierci pozorując cios. Zaszarżował nań i wbił Kryształowe Ostrze Śmierci prosto w serce Króla. Klnąc, że kiedyś powróci Król Śmierci zginął. Ręka życia nie potrafił zniszczyć zbroi... nie wiedział jak pochwycić duszy Króla zamkniętej w zbroję. Bogowie nie usłyszeli jego modlitw o Młot Ziemi. Zmęczony i zrozpaczony oddał ciało Pierworodnemu nieulękłemu rodowi kochającego życie... elfom z Valuan... jedni z ostatnich którzy zdołali się w pełni sprzeciwić woli samego Króla. Elfowie spalili ciało Króla, a zbroje poukrywali w najodleglejszych i najbardziej niedostępnych częściach świata, zabezpieczając je magią i setkami pułapek. Jednego artefaktu dodatkowo broniły złote i srebrne smoki. Była to zbroja. Nikt nie wiedział o tym co się wydarzyło w tamtych czasach prócz niewielu. Tylko elfowie z Valuan wiedzieli gdzie ukryte są artefakty. Z czasem narodził się daleko w świecie ludzi kult Króla Śmierci, zwany Bractwem Krwi...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Soleron
Szeregowy



Dołączył: 28 Sie 2009
Posty: 905 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Miasto know-how
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 19:10, 24 Wrz 2009 Powrót do góry

Teraz... trochę amatorskiej poezji mojego autorstwa...

A dni minęło wiele;
zmęczona dusza czuwa w mym ciele;
śpiewając hymny smutne i radosne;
z utęsknieniem czeka na życiową wiosnę.

Nie ma miłości;
Nie ma radości;
Czuję się zniewolony;
Na duszy boleśnie okaleczony.
Gdzie jest ona?
Ta słodka i zarazem słona?

Jest ona niczym gwiazda świetlista;
Taka jasna, taka czysta;
miłość moja promienna;
wokół niej roztacza się błoga aura senna;
I tylko w jej głębokiej toni się zanurzyć;
swej utrapionej duszy z całą mocą ulżyć.

Gdzie zatem jest ona?
Miłość utęskniona?
Daleko czy też blisko?

Pojęcia nie mam...
smutne pieśni śpiewam;
i czekam... i czekam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Pią 18:48, 09 Paź 2009 Powrót do góry

Coś, co udało mi się naskrobać na polski w gimnazjum.


Była noc, a noce w górach są bardzo ciemne. Niewiarygodne, ale w tej ciemności zobaczyłem światło i usłyszałem rozweselone głosy. Trzask ognia był tak miły, że nie sposób było nie podejść. Wychodząc zza załamu skały ujrzałem znajome mi twarze. Przy ognisku grzejąc się siedzieli moi towarzysze, różniący się od siebie tak bardzo jak to tylko możliwe. Długouchy Miliam, o ciepłym, charakterystycznym dla jego rasy spojrzeniu, i Yonan z kompanią, sięgający mu co najwyżej do piersi, w którego spojrzeniu kryła się prawdziwa dzikość, iście krasnoludzka.

Pierwszy raz ich spotkałem będąc w karczmie „u Pasibrzucha” w Rozetii. Było to zanim wstąpiłem w szeregi Blade Dancerów. Siedziałem przy kuflu piwa z moim bratem. W przeciwnym końcu Sali, obok kominka, siedziała grupa wesołych krasnoludów. Zaciekawiła mnie osoba, która siedząc z tą grupą ukryła się w cieniu kominka. Nie patrzyłem na niego, ale czułem jego wzrok na sobie. W końcu nie wytrzymałem i rzuciłem mu wyzwanie, spoglądając prosto w jego oczy. Nasze spojrzenia spotkały się, napierając na siebie ze wszystkich sił. Były takie silne, że powietrze zaczęło drżeć. Krasnoludy najwyraźniej to poczuły, bo zaczęły się nerwowo obracać i szukać celu wzroku kompana. Kiedy mnie znaleźli zwrócili się grzecznie do swojego kolegi, żeby przestał, ale on nawet o tym nie pomyślał. Krasnoludy dalej nalegały, że nie chcą, żeby znowu rozpoczynał bójkę. W tym momencie odwrócił wzrok, a ja musiałem wyjść, odetchnąć świeżym powietrzem. Opierając się o barierkę balkonu wychodzącego na wschód, gdzie świecił księżyc, mając pod sobą urwisko, usłyszałem za sobą kroki. Odwróciłem się chwytając Zerrę, katanę zdobytą w pojedynku z jakimś bogatym dzieciakiem, w stronę nadchodzącego. To był on. Ten, który siedział przy kominku. Tyle, że teraz miał założony kaptur. Co ciekawe, zauważyłem zarysy długich, spiczastych uszu. Nie mogłem uwierzyć, że to elf siedział z kompanią krasnoludów.
- Schowaj tą katanę, zanim zrobisz sobie krzywdę - powiedział. W jego głosie było takie coś, że zaufałem mu i schowałem miecz.
- Nie bój się, nic ci nie zrobię. Chciałem powiedzieć, że długo wytrzymałeś mój wzrok. Niezwykle długo, w przypadku ludzi.
Ściągnął kaptur. Teraz zaskoczył mnie zupełnie. Nie dość, że był elfem i trzymał z krasnoludami, to jeszcze przez jego skroń przechodziła blizna. On, gdy zobaczył, że patrzę się na nią powiedział:
- Rana była naprawdę głęboka. Cud, że się w ogóle zagoiła.
W tej chwili na balkon wyszedł jeden z krasnoludów.
- Przyszedłem sprawdzić, czy się nie pozabijaliście. Mój kolega pewnie zapomniał się przedstawić. Ja jestem Yonan, a to jest Miliam. Tamci to nasi kompani – powiedział wskazując na wciąż śmiejącą się resztę grupy.
- A ja jestem Edigo
W tym momencie na balkon wskoczył z urwiska mały, zielony, pokraczny ghul, który nie obcina paznokci. W powietrzu przeleciał srebrny sztylet, który po chwili wbił się w potwora.
- Plugastwo – powiedział elf wyjmując sztylet z cielska – mówiłem karczmarzowi, żeby założył jakąś ochronę przeciw tym ghulom z tego starego cmentarzyska na dole.

Wracając do przeprawy przez góry, podszedłem do grupy.
- Wiedziałem, że idziesz – powiedział Miliam – miło znowu cię widzieć.
- Was też miło widzieć. Yonan! Jak dawno nie widziałem tej twojej wesołej mordy!
- Jak ja się cieszę, że wpadłeś na kolację. Dzisiaj w menu: baranina z rożna.
Właśnie jak mówił „baranina” z przydrożnego lasu wyskoczyło kilkanaście wargów, a na drodze stanęło ich dwa razy tyle. Elf wyciągnął łuk, i jakby od niechcenia machnął ręką ze strzałą i już jeden z wargów padł. Drugi pożegnał się ze swoim pyskiem dzięki toporowi Maeglina. Świst jednego z dwóch moich bliźniaczych ostrzy trafił następnego. Kiedy tylko wszedłem w piruet, już wokół mnie leżało pięć trupów. Później nie było czego już zabijać.
- Plugastwo – powiedział elf wyjmując strzałę z cielska warga
Ina
Niekwestionowana Władczyni



Dołączył: 14 Mar 2009
Posty: 1104 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z lasu.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:26, 09 Paź 2009 Powrót do góry

Wesoła Morda xDD

Bardzo fajnie. Po przeczytaniu tego fragmentu ( mam nadzieję ) opowiadanka , chce mi się czytac więcej. Mam też nadzieję, że już wkrótce zrobisz postać i do nas dołączysz.
Jeśli nie będziesz czego wiedział, to pisz do mnie na PW. Pomogę. Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Lilia
Gargamel



Dołączył: 19 Wrz 2009
Posty: 102 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:04, 10 Paź 2009 Powrót do góry

Napisałam to, gdy miałam zły nastruj ;/


Szesnastoletnia Julia stała nad hebanowymi trumnami rodziców. Ubrana była w czarną sukienkę w kolano przewiązaną w tali wykonaną z aksamitu wstążką. Wiatr delikatnie rozwiewał jej włosy. Patrzyła tępo w lśniące drewno trumien. Jeszcze w pełnie nie pojęła tego, co się stało. Ludzie przechodzili i składali jej kondolencje, lecz ona ich nie dostrzegała. Trwała w tej samej pozycji niczym nie wzruszona. Nie płakała, nie potrafiła…
Przeniosła się do tamtego dnia, dnia w którym zginęli jej rodzice.
Padał deszcz, wokół panowała ciemność. Po niebie przesuwały się ciężkie od niesionego deszczu, ołowiane chmury. Jechali autostradą, w świetle reflektorów spadające krople mieniły się jak diamenty i rubiny o różnych kształtach i odcieniach. Julka wsłuchiwała się w piosenkę, która akurat leciała w jej MP3, przymknęła oczy. Morzył ją już sen, gdyż dochodziła pierwsza w nocy. Wracali od cioci, a przez korki podróż się przedłużyła.
Nagle rozległ się pisk opon, dziewczyna otworzyła szeroko oczy. Poczuła, że samochód gwałtownie skręca, przewrócił się na bok, gdzieś w oddali majaczył ogień. Coś ciężkiego uderzyło ją w głowę.
Ocknęła się w szpitalu, wokół panowała tylko biel. Słyszała jakieś głosy, lecz nic nie mogła nic zobaczyć, obraz był zamazany i niewyraźny.
- Chyba z tego wyjdzie – powiedział jakiś mężczyzna. – Gorzej z jej rodzicami.
- Matka umarła właśnie na stole, ojca jeszcze operują – rzekła kobieta, a potem rozległ się odgłos kroków.
Teraz znajduje się tu na cmentarzu, pośród tylu ludzi, a jednak samotna. Pogrzeb dobiegł końca. Ruszyła wolnym krokiem w stronę swojego domu. Podniosła wzrok na zadbany ogródek, krótko skoszony trawnik i wyłożoną płaskimi kamieniami ścieżkę. Niepewnie podeszła do drzwi i lekko je pchnęła, otworzyły się z cichym skrzypieniem.
Wkroczyła do przed pokoju, dotykając palcami błazeri na ścianach. Do jej nozdrzy doleciał znajomy zapach perfum mamy. Wspomnienia napłynęły do jej umysłu.
Już nigdy nie miała zobaczyć tego domu i poczuć tego zapachu. Teraz jej prawną opiekunką będzie ciocia i z nią zamieszka.
Wspięła się po schodach i udała do łazienki. Oparła się o umywalkę i odkręciła kurek z wodą, obmyła sobie twarz. Spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Wtedy wszystko do niej dotarło, zrozumiała co się naprawdę stało. Przed oczami ujrzała uśmiechnięte twarze rodziców, łzy stanęły jej w oczach. Do jej umysłu napłynęły fale żalu, bólu i złości. Zacisnęła dłonie w pieści, przygryzła dolną wargę. Uderzyła pięścią w lustro, a potem jeszcze raz. Nie mogła na siebie patrzeć, nie potrafiła zrozumieć, czemu tylko ona przeżyła. Przepełniała ją wściekłość na samą siebie, czuła się winna za to wszystko, co się stało.
Szklana tafla pękła, dookoła rozsypały się drobne odłamki.
Julka osunęła się na ziemię, z jej oczu nadal leciały łzy. Poczuła ból w dłoniach, pojawił się na nich szkarłatny płyn. Dziewczyna oparła głowę o wannę. Nieopodal leżał dość spory odłamek szkła. Wzięła go do ręki i obróciła w palcach.
Do jej umysłu napłynęła kolejna fala smutku i gniewu, ścisnęła mocniej odłamek, a jego ostre końce przecięły skórę.
Nie wiedziała do końca, co się z nią dzieje, do jej świadomości nie docierały bodźcie z zewnątrz. Podwinęła sukienkę i ściskając odłamek przejechała nim po swoim udzie. Na białych kafelka łazienki pojawiła się plama krwi, która z każdą chwilą robiła się coraz większa Dziewczyna poczuła ból w nodze, a on jakby zmniejszył jej cierpienia. W jej umyśle szalał gniew i bezradność. Nie widziała wyjścia z tej sytuacji, nie rozumiała, czemu nie zginęła razem z rodzicami. Nie chciała się z nimi żegnać, nie chciała zostać sama.
Przypomniała sobie ostatnią kłótnię z mamą i to wszystko co jej wtedy powiedziała. Wcale tak nie myślała, krzyczała wtedy, że jej nienawidzi. Teraz tak bardzo żałowała tych słów, z całego serca pragnęła je cofnąć, powiedzieć mamie, że ją kocha, a to co mówiła to nieprawda. Jednak nie mogła tego zrobić, czuła się podle. Z każdą chwilą myślała coraz mniej racjonalnie. Ścisnęła jeszcze mocniej szklany odłamek i po chwili na drugim udzie również pojawiła się głęboka rana. Czuła jak powoli uchodzi z niej życie. Nie bała się śmierci, teraz była dla niej wybawieniem. Ręka opadła jej na zimną podłogę, nie miała już siły trzymać jej w górze.
Obraz przed jej oczami zaczął się zamazywać. I wtedy zobaczyła dwie niewyraźne postacie.
- Mama – wyszeptała, na nic więcej nie miała siły. – Nie zostawiaj mnie, proszę.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)