Forum www.fantasytales.fora.pl Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Nidar - miasto wielu wydarzeń Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Soleron
Szeregowy



Dołączył: 28 Sie 2009
Posty: 905 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Miasto know-how
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:35, 11 Wrz 2009 Powrót do góry

Następny dzień był pochmurny... lekko mżyło... ale to nie sprawiało nikomu problemu... deszcz był ciepły jak na tą porę roku przystało. Thoranos, mimo iż nie spał czuł się wypoczęty, rześki... miał znacznie lepszy humor. Ruszyli na przód, zmierzali daleko, do Valuan, idyllicznego państwa rządzonego przez elfy. Tego miasta żadne imperium nie zniszczyło dzięki potędze natury i sił nocy jakie tam panują. Żyją tam istoty magiczne takie jak feniksy czy gwiezdne wilki, oraz niebiańskie smoki, czyli inaczej zwane Złotymi Smokami. Istoty te bronią królestwa przed złem, które zostaje natychmiast wykryte. Ponadto żyjący tam elfowie sami potrafią czarować. Są raczej druidami niż magami, albowiem natura to dla nich druga najbardziej ukochana rzecz na świecie, dlatego nie opuszczają nigdy swojego państwa.
-Jak tam jest... w Valuan? - Spytał się Khavler -
-Pięknie... spokój... brak zagrożenia. Tamtejsi elfowie przyjmą z otwartymi ramionami każdą dobrą istotę. To dobry lud. Żadna krucjata czy tajemne bractwo nie przebiło się przez ich bariery i mistyczną obronę. Sam tam mieszkałem... a tak naprawdę to urodziłem się tam. Mam w swoich żyłach... także i ty krew elfów... ale to dalekie pokolenie... Ale ich miłość do natury, pokoju i gwiazd jest zaraźliwa. Dlatego gdy nadarzyła się okazja wstąpiłem do Drakaańskiego Kolegium Srebrnych Płaszczy. Co prawda moi przyjaciele nie aprobowali tego wyboru, ale pogodzili się z tym. Zamierzam tam zostać. Na jakiś czas. Potem zamierzam przygotować się do ataku na Drakaan. Nie będę się ukrywać. Bractwo samo zareaguje i przybędzie po mnie. Jak skończę z nimi to oczyszczę do końca Drakaan z tych szumowin, zrobię wiele reform i przyłącze to miasto do królestwa Valuan, które jest sąsiadem Drakaanu. I to miasto oraz okoliczne tereny będą przebudowane i pod protekcją elfów. Oni mimo iż pokojowi potrafią rządzić miastami i prawo jest tam równie ważne co natura, a poza tym nie włada Valuanem żadne bractwo, szlachta czy cokolwiek do tego podobne tylko jeden monarcha absolutny. Lady Maesis Nual Ankhnar czyli Śpiew Nocy. Rządzi żelazną ręką, starannie dobiera swoich towarzyszy, a poza tym moc, którą posiada nie pozwala zaćmić jej umysł czarami zwykłego śmiertelnika. Jak wiesz elfy żyją wiecznie, chyba, że ktoś ich zabije, ale w jej przypadku to niemożliwe, jej gwardia jest naprawdę doborowa i nie odstępuje jej na krok. Ot co zamierzam zrobić synu.-
-Widzę, że naprawdę chcesz się zemścić- zauważył Khavler, jego mina była wyrozumiała i współczująca.
-Dziecko, nie mogę puścić płazem tak strasznego czynu... chrzanić Kolegium, ale to bractwo zalazło mi porządnie za skórę i zamierzam doprowadzić tą sprawę do końca.- powiedział Thoranos i zamyślił się.
Khavler był zaniepokojony zachowaniem ojca... nigdy nie był tak skory do gwałtownego wymierzenia sprawiedliwości... postanowił porozmawiać z matką.
-Mamo, boję się o Thoranosa... jego zachowanie... żądza wymierzenia sprawiedliwości siłą jest do niego nie podobna... czy coś jest z nim nie tak?- spytał się... Isabella nie była zaskoczona tym pytaniem, jej twarz była wyrozumiała.
-Khavler, spójrz na sytuację jego oczami... gdybyś był światkiem takiego mordu, zarówno w Drakaanie jak i w Nidar to co byś zrobił na jego miejscu? Zastanów się..., żadna doktryna już tu nie pomoże... trzeba użyć siły w niektórych sytuacjach aby nastąpił porządek... a poza tym na pewno wśród tych którzy zginęli był jego przyjaciel... wyczuwam to u niego. Ja też bym nie wytrzymała i postąpiła podobnie..., wierz mi.- powiedziała spokojnie i powoli. Dotarło to do Khavlera, sam w końcu też by tak postąpił... .Wyruszył na polowanie. Złapał sarnę. Mięso obkroił i zawinął w liście tak aby żaden owad nie dostał się do mięsa. Włożył je do torby. Po godzinie deszcz mocniej się rozpadał. Było ponuro, parno i gorąco. Komarów od cholery. Klnąc pod nosem Khavler szedł dalej.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Soleron dnia Sob 14:28, 12 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Zielona
Niehonorowy biorca krwi



Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 500 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z domu.

PostWysłany: Sob 10:21, 12 Wrz 2009 Powrót do góry

Mey usłyszała głosy w oddali. Pragnęła dalej podążać z drużyną, ale robiło się to coraz bardziej nudne. W gruncie rzeczy nic nie powstrzymywało jej przed udaniem się w samotną podróż. Miała nadzieję, że stanie się coś co odwróci ją od tego zamiaru. W "życiu" wampira nie ma nic gorszego niż brak rozrywki.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Zielona dnia Pią 20:38, 18 Wrz 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Soleron
Szeregowy



Dołączył: 28 Sie 2009
Posty: 905 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Miasto know-how
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 10:27, 12 Wrz 2009 Powrót do góry

[Cóż pomyłki się zdarzają]

Każdy dzień był taki sam... nic się nie działo i ani śladu ludzkiej działalności, a droga była mozolna... szli przez bagna, gęste puszcze, rozległe polany. Khavler nie był zadowolony... zdecydowanie lepiej się czuł w miastach, podziemiach... ogólnie miejsc dotkniętych ręką człowieka. Nie odzywał się pogrążony w myślach.
-Thoranosie długo jeszcze będziemy iść?- spytała Chloe, po jej minie widać było, że ma na dzisiaj dość wędrówki.
-Cztery tygodnie... jeśli los będzie nam sprzyjać.- odparł Thoranos.- Za tydzień dojdziemy do gór Meakh. Zostaniemy tam na jakiś czas u tamtejszych krasnoludów. Uzupełnimy zapasy, wypoczniemy i idziemy dalej. Będzie to uciążliwa droga... te góry są znane z częstych i gwałtownych zamieci... dlatego młoda panno Meyru nie radzę chodzić po górach zmienioną w kota.-
Szli dalej... minął dzień... każdy taki sam. Daleko przed nimi na horyzoncie majaczyły potężne góry.Nuar Meakh, Góry Śmierci, zwane tak ze względu na gwałtowne wiatry, bardzo niskie temperatury i częste lawiny. Tylko doświadczone osoby mogły chodzić po tych górach. Thoranos za swoich czasów przemierzał te góry... znał je na wylot. W miarę jak szli dalej temperatura zdawała się spadać. Potężne szczyty Maekh przysparzały podróżników o ciarki.
-Nie bójcie się... znam te góry na wylot... za swoich czasów nie raz je sam przemierzałem. Znam kaprysy tych gór, z resztą pójdziemy starą krasnoludzką ścieżką. Gdy imperium Maekhańskie było u szczytu swej potęgi, król Droghan Żelazny Kij rozkazał wybudować ścieżkę przez góry Maekh. W swej przezorności kazał także co jakiś czas wykuć jaskinię co pół kilometra, więc w razie niebezpieczeństwa można było się tam schronić, lub w razie zbyt złej pogody, aby przeczekać ją nieco. Nic wam się nie stanie.- zapewniał z przekonaniem.
-Ile lat temu to było?- spytała Meyru już w postaci ludzkiej.
-Trzysta lat temu, w sumie imperium to istnieje do dziś, ale już nie tak silne, ale wiem do czego zmierzasz... warto polegać na krasnoludzkiej robocie jeśli chodzi o budowle... ta ścieżka była wyryta w litej skale. Jedyne co może być dla nas zagrożeniem to silne wiatry, lawiny i yeti. O ciepłą odzież się nie martwcie... kupię ją od krasnoludów.- rzekł Thoranos ze spokojem.
Isabella podeszła do Thoranosa i zaciągnęła go nieco dalej od grupy tak aby nie słyszeli ich. Mimo tego i tak szeptała.
-Co ty sobie do cholery myślisz? Chcesz ich ciągnąć przez Maekh? Wiesz, że yeti, zamiecie i lawiny to nie jedyne zagrożenia. Wiesz co tam mieszka.-
-Wiem Isa, ale to najszybsza droga... wiesz ile by trwało obejście całego Maekh?-
-Ale przynajmniej bylibyśmy żywi.-
-Damy radę... jeśli będzie trzeba walczyć zrobię to... nikomu nie stanie się krzywda, a jak już to mnie. Isa, kochanie, zaufaj mi. Wiem co robię i wiesz, że nie raz szedłem tą drogą. Jeśli się na Niego natkniemy, to trudno. Dam mu radę.-
Thoranos wrócił do grupy. Nie wiedział, że był podsłuchiwany. Meyru w postaci kota siedziała w krzakach i wszystko słyszała. Isabella stała podirytowana, prychnęła, wyrzuciła wiązankę przekleństw i poszła za grupą.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Soleron dnia Sob 14:29, 12 Wrz 2009, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Soleron
Szeregowy



Dołączył: 28 Sie 2009
Posty: 905 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Miasto know-how
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 12:15, 12 Wrz 2009 Powrót do góry

Po pięciu dniach od rozmowy między Isabellą, a Thoranosem doszli wreszcie do miasta Vuldarmoth. Stolicy Maekhańskich krasnoludów. Miasto to było zwyczajem krasnoludów wykute w górze. Potężna wysoka na dwadzieścia metrów, szeroka na dziesięć brama była otwarta. W górze wyryte były liczne szyby wentylacyjne i okienka strzelnicze. Z niektórych wystawały działa. Ale jeśli chodzi o uzbrojenie na wypadek wojny to nie wszystko. Pod ziemią były ukryte inne, potężne działa sterowane najnowszymi technologiami krasnoludów. Wystrzeliwały z siebie nie kule lecz ogniste pociski. To była doskonała obrona na wypadek wojny. Nikt nie był wstanie przedrzeć przez bramę do Vuldarmoth, nawet smoki i demony. Przed wejściem stało dziesięciu wartowników.
-Stać! Co tutaj robi tak dziwna grupka? Kim jesteście?- spytał jeden z wartowników głębokim basem.
-Jam jest Thoranos Gwieździsty Płaszcz, nie szukamy zwady... wiemy, że wasze miasto już rzadko kto odwiedza. Jestem przyjacielem lorda Gauthusa, kapitana straży.-
-Zaraz, ten Thoranos? Wielki mag z Drakaanu?-
-Były wielki mag. Niestety oskarżono mnie o coś czego nie zrobiłem..., że zniszczyłem Drakaan, ja który tak długo pielęgnowałem to miasto i że należę do Bractwa Krwi, które było za to odpowiedzialne.-
-Co?! Takie oskarżenia na niewinnego człowieka? Ehh nie nie mogę sobie tego wyobrazić. Dobra, przejdźcie. Wiesz gdzie szukać Gauthusa.-
Weszli do miasta, ukazała im się potężna sala, wysoka na sto metrów wsparta na wielkich kolumnach. W ścianach były wyrzeźbione potężne płaskorzeźby przedstawiające krasnoludzkich herosów. Przeszli na drugi koniec sali, było tam wejście na szeroki korytarz prowadzący w dół, do centrum miasta. Thoranos doskonale wiedział, że to nie jedyne wejście... Krasnoludy mają setki tajemnych przejść do głównej sali i sieć wind oraz kolejek używanych tylko w razie nagłych wypadków takich jak oblężenie. Z dołu słychać było miejski gwar. Khavler odetchnął z ulgą.
- Nareszcie cywilizacja - pomyślał.
W końcu doszli do centrum.
-Podziwiajcie potęgę Vuldarmoth, najpotężniejszej stolicy krasnoludów i ich wielkiej dumy.-
Była to potężna kopuła, a w niej setki budynków pięknie zdobionych misternymi ornamentami, kopuła była rozległa wsparta kilkoma potężnymi kolumnami zdobiona płaskorzeźbami czterech krasnoludów... Pierwszych władców. Synów Duamala, boga ziemi. W środku miasta była potężna owalna wieża, a na jej szczycie rzeźba przedstawiająca założyciela tego miasta, króla Droghana Żelaznego Kija. Wieża ta była połączona z kopułą, która była niewątpliwie salą tronową dzisiejszego władcy Vuldarmoth, króla Baerana Mocnego. Ale nasi podróżnicy nie zamierzali odwiedzić króla, przynajmniej na razie. Podeszli do najbliższego budynku wyglądającego jak warownia. Przed bramą do niej stało dwóch strażników. Jeden z nich poznał Thoranosa.
-Witaj mości czarodzieju. Lord Gauthus jest wewnątrz.- rzekł radosnym głosem. Thoranos skinął głową i otworzył bramę. Wszedł do środka, a za nim reszta. Ukazał im się korytarz do następnej bramy. Strażnicy stanęli na baczność i otworzyli ją. Przybyszom ukazała się sześcienna sala, a przy tylnej ścianie stał potężny kamienny fotel na którym nikt nie siedział. Weszli do sali. Zza pierwszych drzwi po lewej wyszedł sędziwy krasnolud pogrążony w myślach. Zatrzymał się, wybałuszył oczy na przybyszów.
-Na mą brodę, nie mogę uwierzyć. Thoranos? Co ty na bogów robisz tutaj w Vuldarmoth?
-Witaj stary przyjacielu. Później ci opowiem. Co słychać u ciebie?-
-Spokój... nawet nie pamiętam, kiedy ostatnio miałem w ręku topór. Nic się nie stało prócz tego, że się ożeniłem trzydzieści lat temu. Mam pięcioro dzieci. Wszyscy w gwardii miejskiej.- rzekł spokojnie krasnolud, ale grymas zdziwienia nie znikł z jego twarzy.
-Ty, który miałeś taką niechęć do małżeństwa? Nie mogę uwierzyć.-
-Znasz potęgę miłości... wiesz, że jak już kogoś w dupę kopnie to nie możesz się z tego nigdy wyleczyć... zakochałem się w mojej Malwince bez pamięci i do dziś to uczucie trwa między nami.- powiedział krasnolud a na jego twarzy pojawił się radosny uśmiech.- No, Thor może dasz się wreszcie namówić na kufel piwa słodowego? Polecam... pierwszej jakości.
-Niech ci będzie... ale im też nalej... mają długą drogę za sobą.-
-Zaraz powiem Malwince, żeby coś upitrasiła... chodźcie do jadalni.- rzekł krasnolud i poprowadził grupkę.
-Mam pytanko, czy ta warownia to twój dom?-spytał się Thoranos.- przecież zawsze mieszkałeś przy pałacu królewskim.
-Ee tam stare czasy. Generalnie to jedna setna tej warowni należy do mnie, jako taka. W sensie mieszkalnym... reszta to pokoje dla straży.-
-A kto tu gotuje... nie mów, że twoja żona wszystkich karmi.-
-Nie, nie, nie... mają osobną kuchnię i wynajętych kucharzy. Sama nie potrafiła by wykarmić pięciuset żołądków... ich kwatery znajdują się niżej... pod ziemią.-
Krasnoludzkie warownie słyną z tego, że ciągną się głęboko pod ziemią. Na górze zazwyczaj mieszka osoba najwyżej rangą. Taki rodzaj warowni jest budowany tylko w takich miastach jak Vuldarmoth i jest ich kilkadziesiąt. Prócz tego w Vuldarmoth znajduje się potężna warownia na drugim końcu kopuły. W niej tkwi cała potęga krasnoludzkiej armii. Generał tam rezydujący dysponuje potężną dziesięciotysięczną armią i kilkoma mniejszymi oddziałami z reszty mini-warowni. Sam Pałac Królewski dysponuje też dużą dwutysięczną armią zwaną Gwardią Imperialną. Jest to osobista straż i podręczna armia króla. Sam król jest władcą absolutnym. Panuje całym imperium, a jego rozkazu nie może nikt podważyć. Marzeniem Baerana Mocnego jest odbudowanie potęgi i chwały Imperium Maekhańskiego, co jak na razie mu się udaje. Dysponuje potężną armią i każe swoim inżynierom opracowywać nowe technologie mające wzmocnić potęgę Maekh. Buduje potężne miasta i forty.
Przy obiedzie Thoranos opowiedział swoją historię i jakie ma plany. Krasnolud nie pochwalał decyzji co do trasy czarodzieja, ale nie komentował tego. Gauthus zaproponował nocleg podróżnikom i że wesprze ich w podróży. Zostali u niego na kilka dni...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Viki
Szeregowy



Dołączył: 02 Sie 2009
Posty: 879 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Po prostu jestem
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:41, 12 Wrz 2009 Powrót do góry

Po długiej podróży dotarli do jakiegoś miasta. Thoranos zaprowadził wszystkich do wielkiego pałacu. Mieli pozostać tam kilka dni. Nadia nie zamierzała całego tego czasu spędzić w budynku. Zaraz po posiłku ruszyła na zwiedzanie miasta. Przemierzała kolejne uliczki, wokół kręciło się mnóstwo krasnoludów i innych postaci.
Nagle zakręciło się jej w głowie, więc stanęła. Przed oczami ujrzała tą samą uliczkę, ale różniła się w kilku szczegółach. Słońce padało pod innym kontem i wszystko skąpane zostało w dziwnym bardzo jasnym blasku. Poza tym droga była opustoszała. Obraz ten jednak szybko zniknął i dziewczyna nie zdążyła zapamiętać więcej szczegółów.
Już kilka razy zdarzyło jej się coś takiego, zaczęło się to od przeczytania słów z kartki. Zielonooka nie rozumiała, co się z nią dzieje. Wszytko wskazywało jednak na to, że kiedyś odwiedzała te miejsca, a teraz sobie to przypomina.
- Nadia? - usłyszała za sobą czyjś głos.
Natychmiast się odwróciła jednocześnie wyciągając sztylet. Zaciskając palce na broni podniosła wzrok na stojącą obok osobę. Jej oczom ukazał się koło trzydziestoletni mężczyzna o błękitnych oczach i kasztanowych włosach. Ubrany był w skórzany bezrękawnik i takie same spodnie. Do pasa przypiętą miał pochwę z mieczem. Uśmiechał się przyjaźnie.
- Kim jesteś? - spytała dziewczyna.
- Nie pamiętasz mnie? - spojrzał na nią pytająco. - To ja Aron.
- My się znamy?
- Naprawdę nic nie pamiętasz? - Aron westchną i położył dłoń na ramieniu Nadii. - Czyli oni zginęli. Wiedziałem, że tak będzie. Nie powinni tak ryzykować.
Zielonooka natychmiast strzepnęła dłoń nieznajomego. Nie miała bladego pojęcia, o czym on mówił.
- O co Ci chodzi?
- Tutaj nie możemy o tym rozmawiać. Chodź ze mną.
- Nigdzie z tobą nie pójdę.
- No tak, jak zawsze nie ufna. - Zaczął przeszukiwać kieszenie. Po chwili wyciągnął zaciśniętą pięść i włożył jakiś przedmiot do dłoni zielonookiej.
Dziewczyna rozpoznała w tej rzeczy wisiorek, który nosiła w dzieciństwie, odruchowo wyciągnęła rękę w stronę szyi.
- Skąd to masz? - spytała lekko zaskoczona.
- Takie rozwiązanie też braliśmy pod uwagę, Ty to wymyśliłaś. Chodź teraz ze mną, wszystko Ci wytłumaczę. A i widzę, że znalazłaś swoje rzeczy, nie byłem pewny, czy ta wskazówka wystarcz, ale jak widać poradziłaś sobie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Soleron
Szeregowy



Dołączył: 28 Sie 2009
Posty: 905 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Miasto know-how
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 14:47, 12 Wrz 2009 Powrót do góry

Thoranos zakupił potrzebne rzeczy... ciepłe ubrania. Dla siebie długi skórzany płaszcz z futra kozy górskiej. Jako iż jego zbroja była odporna na zimno wziął ów płaszcz jako ozdobę. Przypomniał sobie kilka zaklęć z księgi, którą otrzymał wczoraj od Ragnosa. Gdy skończył oddał mu ją. Zakupił także odpowiedni prowiant czyli suszone mięsiwo przede wszystkim, oraz kilka butelek rumu na rozgrzanie. Niedługo wyruszą w niebezpieczną podróż przez Wielkie Góry Maekh.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Soleron dnia Sob 14:48, 12 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Viki
Szeregowy



Dołączył: 02 Sie 2009
Posty: 879 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Po prostu jestem
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:38, 12 Wrz 2009 Powrót do góry

Dziewczyna podążyła za Aronem. Zaprowadził ją do niewielkiej chatki na podgrodziu. Usiedli przy drewnianym stole.
- Prosze - powiedział stawiając przed Nadią kubek z parującym płynem.
- Co to jest?
- Kiedyś to lubiłaś. Rozgrzeję Cię, na zewnątrz robi się coraz chłodniej.
Zielonooka przystawiła kubek do ust. Płyn miał lekko słodkawy smak, ale nie potrafiła w pełni określić co to jest. Napój smakował jej i doskonale rozgrzewał.
- Teraz mi opowiedz - poprosiła. Mężczyzna usiadł na przeciwko.
- Kiedy byłaś mała Bractwo zniszczyło twoją wioskę. Zginęła cała twoja rodzina.
- To jeszcze pamiętam - wyszeptała wbijając wzrok w kubek.
- Ciebie też chcieli zabić, ale mój tata Cię uratował. Mieszkałaś razem z nami. Od zawsze interesowałaś się bronią i wszystkim co z nią związanym. Nie mógł sobie z Tobą poradzić, co chwila wdawałaś się w bójki ze starszymi chłopakami, a najlepsze było to, że rzadko przegrywałaś. - Zaśmiał się cicho. - Nie powiem było to całkiem zabawne, ale wracając do rzeczy. Jak miałaś piętnaście lat umiałaś doskonale władać mieczem i łukiem. Wyruszyłaś w podróż z grubą wojowników. Chciałaś zemścić się na Bractwie, a oni Ci pomagali. Nie wiem co się działo z Tobą przez następne dziesięć lat. Ale pewnego dnia, około dwa miesiące temu wróciłaś i powiedziałaś, że potrzebujesz mojej pomocy. Zgodziłem się, kazałaś mi zanieść broń do jakiejś jaskini i dałaś ten wisiorek, gdybyś w jakiś tu wróciła i nic nie pamiętała. Tak miało się stać, gdyby wasz plan się nie powiódł. Miałem Ci jeszcze oddać tą książkę.
Podszedł do łóżka i wyciągnął coś spod poduszki.
- Proszę. Bardzo się cieszę, że wróciłaś i nic Ci nie jest. Tata na pewno będzie chciał Cię zobaczyć, strasznie się martwił.
Nadia nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. Nie dawno nie miała prawie żadnej przeszłości, a teraz dowiaduje się takich rzeczy. To nie wydawało się być prawdziwe.
- Tata?
- Niedługo wróci. Powinnaś się przebrać, gdzieś tu powinny być twoje ubrania.
Aron zaczął przeszukiwać komodę. Wyciągnął z niej lnianą koszulę z długim rękawem, skórzany bezrękawnik, skórzane spodnie do kolan i wysokie buty.
- Dzięki - powiedziała. - Tylko, że nie zostanę tu długo.
Błękitnooki westchnął i usiadł na łóżku.
- Spodziewałem się tego, ale poczekaj chociaż na tatę. Na pewno chciałby Cię zobaczyć. Zrób mi przysługę i zaczekaj trochę.
- Tak szybko nie muszę odchodzić. Oczywiście, że zaczekam.
Dziewczyna poszła się przebrać, po czym wróciła do swojego "brata". Rozmawiali jeszcze trochę. Zielonooka zaczęła sobie wszystko przypominać. Wspomnienia wróciły do niej i była za to wdzięczna losowi.
Po pewnym czasie wrócił jej "ojciec". Ucieszył się widząc Nadię całą i zdrową.
Pod wieczór zielonooka wróciła do zamku, na pożegnanie dostała od rodziny grubą, futrzaną pelerynę.
- Tylko uważaj na siebie.
- Tato, nie martw się, wszystko będzie dobrze.
Ruszyła w drogę powrotną.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Soleron
Szeregowy



Dołączył: 28 Sie 2009
Posty: 905 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Miasto know-how
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 18:11, 12 Wrz 2009 Powrót do góry

Wszyscy byli gotowi. Przyjęli błogosławieństwo Gauthusa i króla Baerana Mocnego. Wyruszyli w podróż. Droga wznosiła się powoli. Po drodze spotkali kozice górskie i drobne ssaki, oraz liczne ptactwo. Na wysokości czterech tysięcy metrów nie było już nic tylko mróz, śnieg i silny wiatr. Dobrze, że chociaż droga była w miarę równa. Co jakiś czas słychać było wycie jakiejś bestii, Thoranos wyjaśnił, że to yeti ogłaszają wszem i wobec gdzie są. Wiatr się wzmagał. Szli, szli i szli. Nagle slyszęli potworny łoskot. Leciała na nich lawina. Wszyscy byli przerażeni, prócz Thoranosa i Isabelli. Schronili się w najbliższej jaskini. Przysypało wyjście.
- Pięknie! I co my teraz cholera zrobimy mądralo?! Całe wyjście zasypane!- wrzeszczała Chloe.- Zginiemy przez ciebie! Dalej rusz ta dupa i wymyśl coś!
- Hmm może by tak rozpalić ognisko i jakoś stopić ten gnój.- zaproponował Cynn, po raz pierwszy odezwał się od niepamiętnych czasów.-
- Dziękujemy, że się obudziłeś wreszcie drowie... chcesz nas potopić... przy tej temperaturze zmienimy się w lód po pięciu minutach.- narzekała młoda elfka.
- A może się przekopiemy?- rzuciła Goiane.-
- Chcesz kopać? Kop se sama! Do usranej śmierci byś to robiła... prędzej ta hałda zmieni się w lód niż się wydostaniemy!- wrzeszczała Chloe cała zirytowana. Thoranos śmiał się w głos.- Co cię tak śmieszy panie wszystkowiedzący mógłbyś ruszyć dupę zamiast tak stać, albo zaproponować chociaż coś!-
- Dziewczyno uspokój się... znam rozwiązanie, ale nie mogłem się powstrzymać żeby zobaczyć rozhisteryzowaną buntowniczą elfkę. Najlepszym sposobem jest wysadzenie zaspy, a ja to potrafię, jak każdy inny mag.- śmiał się Thoranos po czym odwrócił się przyłożył ucho do śniegu i gdy Thoranos był już pewien, że lawina zeszła mruknął zaklęcie i hałda śniegu wyleciała w powietrze.
Cała droga była zasypana. Thoranos zmienił się w błyskawicę i runął wzdłuż drogi topiąc przy tym śnieg. Po chwili mogli iść dalej. Spokój nie miał trwać długo. Gdy doszli do rozległej kotliny górskiej z podziemi wyrósł nagle potężny biały smok. Większy niż reszta ich przedstawicieli. To był On. Zalurdramon, lodowy smok. Należał do tej dzikiej, nieumiejącej mówić rasy.
- A trzeba było iść wokoło Maekh, a ty swoje.- zbeształa Isabella Thoranosa. Ten zaś wystąpił na przód. Smok zdawał się czekać, był spokojny. Thoranos uniósł rękę w pokojowym geście i zaśpiewał smokowi starą pieśń w języku smoków. Bestia ani drgnęła... tego się Thoranos obawiał... bezrozumna istota. Smok czekał nie wiadomo na co. Po prostu stał na czterech łapach i patrzył swoimi lodowatymi oczami w stronę czarodzieja. Tamten podszedł bliżej, na wszelki wypadek zasłaniając się barierą fizyczną. Dotknął pyska smoka i przekazał mu swoje myśli i zamiary w postaci obrazów, tamten odwzajemnił to. Przekazał mu uczucie... ciekawość i uczucie samotności. Thoranos pogładził lewiatana po pysku i przekazał jemu myśl dokąd zmierzają i że tam też są lodowe smoki... bo w Valuan są także góry w których mieszkają właśnie te dwa rodzaje smoków. Złote i białe. Obydwie rasy żyją w zgodzie i pokoju. To także mu Thoranos ukazał. Smok zaś zaproponował przelot w tamtą stronę na jego grzbiecie. Thoranos powiedział mu, żeby poczekał chwilę.
- Ten smok nie jest wcale taki zły... brakuje mu towarzystwa... szczególnie z jego gatunku. Kiedyś potrafił mówić, ale zapomniał języka. Tak to jest jak się żyje w samotności przez kilka tysięcy lat. Zaproponował nam przelot w stronę Valuan. Naprawdę powinniśmy skorzystać. Powiem wam co macie zrobić, żeby nie spaść...- rzekł Thoranos.
- Co?! Na wszystkich bogów mamy lecieć na smoku? Oszalałeś czarodzieju!- Krzyknęła Chloe.
- Uspokój się młoda damo. Nic się nie stanie, chyba że chcesz iść przez kilka tygodni pieszo i umrzeć z nudów. A tak to zawsze jakaś atrakcja czyż nie?- śmiał się Thoranos.
- Uhh! Dobra, niechaj będzie, ale jeśli spadnie mi włos z głowy...- pogroziła Chloe.
- Nie bój się... nic ci się nie stanie, smoki potrafią doskonale latać i nawet nie poczujesz, że jesteś w powietrzu.- zapewniał Thoranos.
Bestia ta miała długość stu metrów od czubka nosa do ogona, rozpiętość skrzydeł sto pięćdziesiąt. Smoki nigdy nie przestają rosnąć i zawsze rosną w tym samym tempie. Ten miał lat pięć tysięcy, a to już rzadkość wśród smoków osiągnąć taki wiek. Pokryta była białymi gładkimi łuskami a na grzbiecie, szyi i ogonie i pysku rogi ułożone w rzędzie najgęściej na ogonie a co półtora metra na grzbiecie, rogi grzbietowe miały w sobie dziurę idealną jako uchwyt. Na pysku rogi przedstawiały się nie co inaczej. Jeden róg na nosie i dwa rogi po bokach, przypominające rogi byka, wygięte do przodu. Bestia sama w sobie przedstawiała się bardzo majestatycznie. Była potężna, umięśniona. Łapy sprawne a szpony długie i ostre, jak same zęby. Lodowe smoki nie ziały ogniem lecz zimnem potrafiącym zamrozić nawet lodowego demona czy yeti. Nie mówiąc już o człowieku. Lodowe smoki są zazwyczaj dzikie, ale i bardzo opanowane. Rzadko atakują chyba, że poczują się zagrożone. Żywią się głównie lodowymi bestiami takimi jak niedźwiedzie, kozice górskie czy yeti, których jest ostatnio plaga. Jak im się poszczęści nie odmówią sobie górskiego trolla, który jest dwa razy silniejszy i większy od yeti. Co do ludzi... nie smakują szczególnie w nich. Co innego czerwone smoki, dla których ludzie to prawdziwy i pospolity przysmak... wystarczy wpaść do wioski z wizytą.
Smok przykucnął, mimo tego przybysze nie potrafili się wdrapać więc smok rozłożył jedno skrzydło i powstała z tego skrzydła rampa. Skóra na skrzydłach lodowego smoka jest bardzo mocna... nie zarwie się pod byle ciężarem albowiem bestie te muszą przetrzymać potężne wiatry, które wieją w górach takich jak Maekh. Wszyscy wdrapali się na grzbiet smoka i Thoranos poradził im jak zachować równowagę i jak trzymać się smoka tak żeby nie spaść. Oczywiście jednym z rozwiązań był ów róg z dziurką w środku na tyle dużą aby móc się za nią chwycić. Thoranos dotknął ręką smoka i przekazał mu, że są gotowi. Smok ryknął uradowany, jego głos był tak donośny i głęboki, oraz głośny, że ziemia się zatrzęsła, a z daleka było słychać spadająca lawinę. Lewiatan rozpostarł skrzydła i zaczął nimi powoli machać. Wznosili się. Nagle smok przyspieszył ruch skrzydłami. Lecieli bardzo szybko... wiatr kąsał ich twarze boleśnie, ale to długo nie miało trwać. Po chwili już mieli góry Maekh za sobą. Bestia zniżyła lot. Słońce przyjemnie grzało. Od smoka aż biło uczucie radości. Wszyscy się dobrze bawili. Rzeczywiście taka atrakcja się często nie zdarza. Smok był bardzo stabilny podczas lotu. Jego opływowość ma swoje zalety... Mijali piękne krajobrazy, rozległe polany, łąki, pola, jeziora, rzeki i puszcze. Co jakiś czas widać było jakieś miasto, bądź wieś. A gdy przelatywali nad jedną aż słychać było głosy przerażonych ludzi... . Ale mieli szczęście... ten smok nie gustuje w ludziach. Thoranos rozpoznawał okoliczne krainy. Byli na właściwej drodze. Po pół godzinie ujrzał Drakaan, jego miasto w którym tak długo mieszkał, którego teraz tak nienawidził. Odwrócił wzrok. Po piętnastu minutach ukazał się Valuan. Zdążyli już wkroczyć na granicę. Pojawiły się złote smoki. Thoranos kazał smokowi się zatrzymać.
- Shakdur suleron*! Mości złoty smoku. Przybywamy w pokoju!- rzekł czarodziej.- Jam jest Thoranos, niegdyś syn tej krainy i daleki krewny pani tego kraju.
- Znam cię Thoranosie, ale reszta to kto?-
- Rodzina i przyjaciele, a ten smok nie mówi... chociaż niegdyś potrafił... sam rozumiesz, gdy żyje się przez tysiące lat w odosobnieniu to można zapomnieć języka w gębie. Ale jest to miły smok i skłonny przypomnieć sobie jak się mówi.-
- Pomożemy mu nie martw się. Chodź, a raczej leć za nami, doprowadzimy cię do pałacu królowej, ucieszy się na twój powrót... tyle lat.- głos smoka był przyjazny i ciepły i bardzo kojący.
- Zaraz czy ja cię znam?-
- Bawiliśmy się kiedyś, jak byłeś jeszcze małym pięciolatkiem. Muezar, tak brzmi me imię.-
- Zaraz, pamiętam... tyle lat, miło cię widzieć stary druhu. Ale pogadamy po drodze, lećmy do królowej, pewno umiera ze zniecierpliwienia.-
Złote smoki to najbardziej przyjazne i dobre smoki ze wszystkich. Nie da się ich nie lubić. Lecz nie cierpią zła i wytępią je za wszelką cenę. Tym smokom zawsze można zaufać. Złote smoki są nieco podobne do lodowych lecz ich łuska jest jasno złota lecz nie matowa. Rogi na ich głowie są nieco mniejsze, oczy iskrzą się w kolorze błękitu lub płynnego złota. Lewiatany te uwielbiają ponadto gromadzić wiedzę i zagłębiać się w sztuce magii. Zioną złotym ogniem, a ich łza uleczy każdą ranę. W wielu krainach bestie te są uznawane za święte. Thoranos opowiedział całą historię. Smok wściekł się bardzo jak usłyszał o masakrze w Drakaanie, a potem o fałszywym oskarżeniu. Poradził, żeby jak najszybciej skonsultować się z królową. Jako iż Thoranos jest jej krewnym oskarżenie Thoranosa znieważyło także i jej imię. W końcu ukazał się przybyszom Valuan stolica królestwa noszącego tą samą nazwę. Było to piękne miasto... zupełnie idylliczne jak otoczenie. Budynki były wzniesione na drzewach o białej korze i złotych liściach. Domy te powstały z tego samego drewna lecz wg. prawa Valuan nie wolno było sprawić szkód naturze więc drzewo z którego zrobione zostały deski zostało wskrzeszone i odnowione. Pałac królowej różnił się od reszty albowiem stał na ziemi... Potężna kamienna budowla w elfickim stylu. Otaczały ten pałac pnącza winorośli. Na jego środku stała wieża, która pełniła funkcję lądowiska dla smoków. Po podlecieli do wieży... niestety lodowy smok był za duży, żeby móc wylądować na wieży więc Thoranos uniósł przeniósł wszystkich czarami na lądowisko po czym sam poleciał...
- [i] Nareszcie w domu, po tylu latach [i]- pomyślał czarodziej i uśmiechnął się lekko. Ruszył ku schodom na dół. Znał pałac jak własną kieszeń... spędził tu całe dzieciństwo pod czujnym okiem rodziców i królowej. Co do rodziców stracił ich w wieku piętnastu lat, zabiła ich mantikora nim zdążyły zareagować smoki. Między innymi dlatego wyruszył do Drakaanu. Ale to już dawne czasy i pogodził się z tym.

*z języka smoków: "Bądź pozdrowiony" przyp. aut.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Soleron dnia Nie 20:44, 13 Wrz 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Soleron
Szeregowy



Dołączył: 28 Sie 2009
Posty: 905 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Miasto know-how
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 18:46, 12 Wrz 2009 Powrót do góry

Zatrzymał się nim zaczął schodzić.
-Odtąd możecie decydować o własnym życiu sami... doprowadziłem was do Valuan jak obiecałem. Możecie iść ze mną jeśli chcecie nikogo nie będę zmuszać, albo zostać i zamieszkać tutaj. Nikt was nie będzie ścigał, czy wytykał palcami póki jesteście w królestwie Valuan. Możecie także wyruszyć sami w podróż. Róbcie co chcecie. Ja zostanę tu na kilka tygodni aby się przygotować do ataku na Drakaan, a tak właściwie na Bractwo.- rzekł Thoranos.- Powtarzam, wybór należy do was.-


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Viki
Szeregowy



Dołączył: 02 Sie 2009
Posty: 879 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Po prostu jestem
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:16, 12 Wrz 2009 Powrót do góry

- Pomogę Ci pokonać Bractwo, ja również mam z nimi pewne rachunki do wyrównania - powiedziała Nadia. - Tylko najpierw chciałabym odwiedzić okolice, w których spędziłam dzieciństwo. Znajdują się niedaleko.
Dziewczyna stała przed magiem czekając na odpowiedź.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Viki dnia Sob 19:17, 12 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Soleron
Szeregowy



Dołączył: 28 Sie 2009
Posty: 905 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Miasto know-how
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 19:20, 12 Wrz 2009 Powrót do góry

-Dokonałaś wyboru... jakież to okolice? Masz na myśli konkretne miejsca?- spytał się Thoranos, nie wyglądał na zaskoczonego. Widział zmianę w zachowaniu Nadii po wyruszeniu ze stolicy krasnoludów.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Soleron dnia Sob 19:22, 12 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Viki
Szeregowy



Dołączył: 02 Sie 2009
Posty: 879 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Po prostu jestem
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:22, 12 Wrz 2009 Powrót do góry

- Miejscowość Rosko. Zniszczono ją przed kilku lat, od tego czasu nie odwiedzałam tych okolic. Nie wiem, czy ją odbudowano.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Soleron
Szeregowy



Dołączył: 28 Sie 2009
Posty: 905 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Miasto know-how
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 19:35, 12 Wrz 2009 Powrót do góry

-Rosko? Hmm znam tamte okolice, rzeczywiście niedaleko. Tak właściwie to po drodze. Wioska ta znajduje się na granicy między Drakaanem, a królestwem Valuan. Ktoś jeszcze idzie?-
-Ja tato... pamiętasz co ci obiecałem.- rzekł Khavler.
-Niech tak będzie... Isa?-
-Potrzebuję spokoju... muszę wszystko poukładać w jedną całość. Zostaję.-
-Skoro tak mówisz... Ragnos?-
-Idę... też mi porządnie zaleźli za skórę-
-Chloe?- spojrzał na elfkę stojącą w oddali pytająco.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Soleron
Szeregowy



Dołączył: 28 Sie 2009
Posty: 905 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Miasto know-how
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 19:36, 12 Wrz 2009 Powrót do góry

Thoranos czekał cierpliwie. Nikt przez długi moment nie zabrał głosu. Lecz nie miał za dużo czasu... królowa na niego czeka.
-Więc?- ponaglił Thoranos...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Soleron dnia Nie 9:54, 13 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Viki
Szeregowy



Dołączył: 02 Sie 2009
Posty: 879 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Po prostu jestem
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:53, 12 Wrz 2009 Powrót do góry

Cisza trwała przez pewien czas. Każdy zastanawiał się nad tym, co chciałby zrobić.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)