Forum www.fantasytales.fora.pl Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Nidar - miasto wielu wydarzeń Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Soleron
Szeregowy



Dołączył: 28 Sie 2009
Posty: 905 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Miasto know-how
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 17:48, 09 Wrz 2009 Powrót do góry

Dzień 182. Nidar. Ruiny ratusza. Noc.
Książę Val stał na placu razem ze swoją świtą. Nikogo nie było wokół. Prawie. Thoranos, Khavler i Isabella przemykali niczym cienie, bacznie obserwując grupkę. Byli w śród nich magowie... zapewne czujki w razie gdyby ktoś użył jakiegoś zaklęcia.
-Wiem, że tu jesteś Thor... nie ma ucieczki z miasta! Wszystkie bramy pozamykane i zapieczętowane. Straż jest w pełnej gotowości!-
- A kto powiedział, że chcę uciekać imbecylu.- warknął w myślach Thoranos.
-Nie pozwolimy ci zdetronizować bractwa... znam już twoje metody... nic nas nie powstrzyma... prędzej czy później zginiesz! Poddaj się... oszczędzimy cię... wsadzimy ciebie tylko do więzienia.-
-Idiota myśli, że poszło by mu płazem gdyby mnie uwięził... cała gildia za mną stoi i wiedzą, że tu jestem... wystarczy żeby się dowiedzieli - powiedział w duchu Thoranos.
-Tato, a może teraz go tak uciszymy? Na wieczność?- spytał się szeptem Khavler...
-Nie, na razie nie... i tak będzie musiał bractwo powiadomić o swoich poczynaniach. Może nie osobiście, ale wyśle kogoś.-
-Thor ma racje... jeszcze nie... musimy zaczekać.- szepnęła Isabella.
-Myślisz, że nie wiemy gdzie jesteście... ha ha ha zapewne zastanawiasz się z kąd ta liczba mnoga? Otóż... mamy tu obserwatora z zaprzyjaźnionego bractwa... Assasynów. Nie, nie twój synalek... sam Wielki Mistrz. Śledził was... -śmiał się szyderczo Val i rozkazał-Brać ich! -
Akcja potoczyła się szybko... z dachów zeskoczyło z dwudziestu assasynów... dołączyła do nich świta Vala i wiadomo sam Val. Byli otoczeni. Nie zaatakowali...
-No, no, no, nie ładnie Khavler, byłeś najlepszym z nas, zdezerterowałeś więc znasz wyrok... nie ma wyjątków.- mówił starszy człowiek w odzieniu assasynów... nic go nie wyróżniało od pozostałych... prócz wieku.
-Odszedłbym prędzej czy później... Nawet nie wiesz w ilu miastach i krajach mam na sobie nałożony wyrok śmierci za zabicie jakiegoś księciunia czy szlachcica.-
-Cóż, twój wybór i musisz się pogodzić z konsekwencjami.- pstryknął palcami.- zabić go.. potem resztę...-
-Nie pozwolę!- wrzasnął Thoranos i ryknął zaklęcie. Niebo się zachmurzyło... chmury zaczęły powoli wirować. Błysnęły pioruny i z wielkim impetem wystrzeliły w stronę wrogów. Magowie byli gotowi i wywołali tarczę. Thoranos i Isabella byli gotowi na tą ewentualność, razem jak jedna całość recytowali formułę zaklęcia Gwiezdny Młot. Z wir nadal się utrzymywał ale zamiast błyskawic błysnęło zeń światło. Potężna biała świetlna lanca uderzyła z impetem w barierę. Została złamana, a wrogowie powaleni. Assasyni z racji tego, że byli wysportowani i wygimnastykowani wstali po sekundzie jakby nigdy nic... gorzej gwardią Vala odzianą w ciężkie grube zbroje płytowe, połowa magów, jako iż byli to cherlacy, zemdleli. Wtedy rozgorzała się walka. Thoranos wyjął swój miecz i przyjął pozycję obronną. Isabella wolała walczyć kosturem i zaklęciami. Khavler wyjął szablę. Gotowi na wszystko, czekali na atak. Nie musieli czekać długo. Thoranosem zajęło się trzech assasynów i jeden gwardzista. Z gwardzistą szybko sobie poradził. Rąbnął go obuchem po głowie. Padł nieprzytomny. Gorzej z assasynami, zwinni unikali szybko jego ciosów a sami je zadawali. W tym czasie Khavler walczył z samym Wielkim Mistrzem i kilkoma assasynami oraz Valem. Vala postanowił zostawić sobie na koniec. Znał taktykę assasynów w walce, sam stosował nieco odmienne i bardziej nieprzewidywalne, masa akrobacji przede wszystkim. Wielki Mistrz mimo swojego wieku nie stracił na sile i zwinności, ale jego wytrzymałość miała swoje granice. Isabella broniła się zażarcie, otoczyli ją dwaj assasynowie dwóch gwardzistów i jeden mag. Maga powaliła piorunem kulistym. Gwardziści stanowili najmniej problemów. Mięli toporne ruchy więc szybko się ich pozbyła, bez użycia zaklęć. Co do assasynów oślepiła ich i poraziła prądem dość mocno. Skrzywili się w bólu, ale kontynuowali walkę. Thoranos już zdążył pozbyć się jednego assasyna. Drugiego zaraz potem podcinając mu nogi i sprawnie dobił go jednym machnięciem miecza. Z trzecim i czwartym miał więcej problemów. Pocięli go na rękach ale cudem ominęli tętnice. Thoranos powalił ich wiatrem i wystrzelił grom. Nieżyli. Ruszył potem pomóc Khavlerowi, który pomału opadał z sił. Za to Wielki Mistrz oddalił się wyczerpany. Nie uszło Khavlerowi to na uwadze i zadał cios sztyletem prosto w serce. Wiadomo z jakim skutkiem. Val wykorzystując chwilową nieuwagę Khavlera podciął go. Ten ryknął z bólu i zaczął rozpaczliwą obronę. Wtedy wkroczył Thoranos. W żądzy zemsty zabił Vala prądem, sprawiając mu wprzódy potworny ból. Potem wykończyli pozostałych. Thoranos przykląkł przy cierpiącym synu i zaczął robić prowizoryczny opatrunek. Isabella przeszukiwała to co zostało z Vala... miała nadzieję, że znajdzie coś pożytecznego np. mapę wskazującą wejście do podziemi. Znalazła.
-Thor. Patrz znalazłam mapę przy ciele Vala.-
-Nie teraz... muszę zająć się Khavlerem. Masz przy sobie te ziółka lecznicze?-
-Mam... rzadko bez nich się ruszam z domu... masz.- i wręczyła pakunek z ziółkami Thoranosowi, potem spojrzała na syna... całą twarz miał bladą- Khav, dobrze się czujesz?-
-Stracił dużo krwi, ciął go w żyły... musiałem założyć opatrunek zaciskowy aby się tu nie wykrwawił.- potem spojrzał na syna.- Khav wytrzymaj, proszę, zrób to dla mnie... nie zasypiaj... mów do mnie.
-Tato, wybacz... za bardzo wierzyłem w swoje umiejętności... nie doceniłem ich.- Tłumaczył się, jego głos był tak słaby, że mówił niemal szeptem... stracił naprawdę dużo krwi.
-Nic się nie stało... ważne, że żyjesz, tylko musisz wytrzymać dobra? Teraz uważaj bo będzie boleć.- Posypał ziółkami na ranę... zaczęła wrzeć... zabijała bakterie. Thoranos mruczał zaklęcie... żyły, tętnice, skóra i mięśnie nagle się ponownie zasklepiły jakby nigdy mu nic się nie stało. To podstawowe zaklęcie, które zna większość magów i czarodziejów.
-Krew wyprodukuje się z czasem, ale teraz musisz odzyskać siły, a to znaczy kilka tygodni w łóżku. Straciłeś naprawdę dużo krwi.- powiedział troskliwie, po czym wziął Khavlera na ręce i zaniósł go do domu, położył na kanapie, podał mu strawę i wodę. A na deser czekoladę... która w obecnych czasach była bardzo droga ze względu na swoje właściwości i rzadkość.
-Jedz... musisz nabrać sił i pij abyś się nie odwodnił, a teraz wybacz, muszę porozmawiać z twoją mamą.-
Wyszli razem z pokoju.
-Znalazłam mapę... możemy ich dorwać... Thoranos... możesz wymierzyć sprawiedliwość, zemścić się.-
-Jeszcze nie teraz... widzisz, że Khavler nie ma sił... musimy zaczekać, aż wyzdrowieje. Jak sądzisz co mogło by się stać jakbyśmy zostawili go samego? Ktoś mógłby tu się wkraść i zabić go zanim zareaguje. Nie nie pozwolę na to!- rzekł Thoranos
-Racja... ale musimy się przygotować... przede wszystkim eliksiry wzmacniające i lecznicze, bomby i mieć konkretny plan.-
-Ja już mam go od dawana.... z mapy wynika że mają kilka wyjść... wszystkie wychodzą z miasta prócz jednego. Najpierw musimy zniszczyć ewakuacyjne wyjścia. Będzie to trudne... na szczęście jest ich dwoje, ale musimy zrobić to tak, żeby nikt się nie wydostał na zewnątrz. Nawet mag.-
-Mówisz o pieczęci? Wiesz, że to strasznie trudne zaklęcia.-
-Wiem, ale nie mamy innego wyjścia... nie wezwę gildii bo wraz z nimi armia Drakaańska by przyszła i wiesz co mogło by się stać... zbyt duże zamieszanie i zamiast zniszczenia od środka wyszło by oblężenie, a nie chcę aby zginęli niewinni.-
-Cały ty, ale dobra zgadzam się na to i co dalej, wejdziemy do środka i powiemy: "Cześć tu jesteśmy i chcemy was zabić?"-
-Nie, żartuj sobie. Najpierw musimy zamknąć za sobą wejście i zapieczętować tak byśmy tylko my mogli wyjść... jeśli zginiemy wymrą z głodu.-
-Mądrze pomyślane... i co potem.-
-Zabijemy tego kto jest najważniejszy... kto wydaje rozkazy.-
-Czarny Mistrz.... dobrze, a potem co... mamy wyrżnąć resztę? Wiesz, że wszyscy w Bractwie Krwi to magowie... tylko Val był wyjątkiem.-
-Musimy... inaczej kto inny zajmie jego miejsce... a wtedy nastanie terror.-
-We trzech?-
-Może czterech... nie wiem co mój brat na to...-
-Pójdę z wami-nagle przy nich pojawił się brat Thoranosa, Ragnos.- Znam się na pieczęciach... od dawna czekałem na ten moment. Dorwiemy ich.-


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Soleron
Szeregowy



Dołączył: 28 Sie 2009
Posty: 905 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Miasto know-how
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 19:19, 09 Wrz 2009 Powrót do góry

Dzień 196. Miasto Nidar. Godzina 14:24. Gdzieś w dzielnicy wschodniej.
Kiedy Thoranos przechadzał się po mieście usłyszał kilku rozmówców w jednym z domów po lewej stronie ulicy.
-Musimy stąd uciec, w Nidar nie jest bezpiecznie. Coś się dzieje tutaj niewytłumaczalnego.-
-Taa, nie mamy innego wyjścia. Tyle się ostatnio dzieje... ten wybuch na placu ratuszowym... trupy gwardii i samego Vala... to miasto staje się co raz to bardziej niebezpieczne..., a wyjść ztąd jakoś trzeba.-
Thoranos zbliżył się nieco do drzwi... wyczuł wyraźny zapach... człowiek, elf, drow, wampir... dziwna zgraja. Ale co na bogów robi tu drow i wampir? Czuł coś w stylu siły przeznaczenia..., że musi i im pomóc... dołączyć do nich w odpowiednim czasie... nie wiedział dlaczego... . Zapukał do drzwi... zamilkli. Przed drzwi wyszedł chłopak... z pozoru, miał cechy mężczyzny (nie wiadomo czy prawdziwe... coś tu nie grało) i kobiety zarazem.
-Tak?- spytał i pytająco uniósł brwi.
-Coś mi się wydaję, że będę wam musiał pomóc. Wiem kim jesteście, ale nie wiem dlaczego muszę.-
-Kim jesteś?-
-Thoranos Gwieździsty Płaszcz, Arcymag Srebrnych Płaszczy. To ja narobiłem takiego zamieszania... ale nie mówmy o tym tutaj, za dużo świadków... mogą być tu szpiedzy.-
-Dobrze Thoranosie, wejdź.-
Wszedł... w pokoju było ciemno... wszyscy patrzyli na Thoranosa. Drow wydał się najbardziej zaskoczony.
-Na gniew bogów, co ten czarodziej tutaj robi? No to mamy przerąbane. Drogie panie, oto Thoranos, wielki polityk i czarodziej kochający praworządność i ład.-
-Cisza! Mam coś do powiedzenia... tak jestem Thoranos, nie obchodzi mnie specjalnie wasza rasa... jak wiecie szanuje wszystkich. Chcę wam pomóc..., ale nie teraz. Muszę wpierw zniszczyć nijakie Bractwo Krwi. Wiem, że przechowujecie w skrytce pod podłogą dwa trupy. Cóż... świat schodzi na psy, nie da się zatrzymać machiny zła, które zaczyna rządzić tym światem. Nie oskarżam was lecz władzę. Jest wśród nas ludzi, szczególnie ludzi i drowów, którzy trzymają się idei dobra, bo korupcja zawładnęła naszymi światami. Korupcja i żądza władzy nad światem, ale czuję, że nie mogę zostać tu dłużej niż będzie trzeba... jeśli tu zostanę stanie się coś złego, naprawdę złego. Dlatego między innymi wam pomogę i dlatego, bo czuję, iż muszę wam pomóc, to nie sprawa sumienia czy jakiś tam innych bzdur. Po poostu muszę.-powiedział Thoranos nieco wyniośle, ale ogólnie zrobił dobre wrażenie.- Co do ciał to dajcie je tu... rozprawię się z nimi w mig.-
Drow i Ivar wyjęli ciała ze skrytki i położyli na środku sali. Rozprzestrzenił się straszny fetor. Thoranos zrobił mały przeciąg... powietrze nieco się orzeźwiło i potem wymruczał zaklęcie i z ręki błysnęła błyskawica. Ciała zmieniły się w pył.
-Chłopcze, uchyl drzwi to zdmuchnę ten proch stąd.- Ivar zrobił (bądź zrobiła) to. Pył nagle uniósł się w powietrzu i wyfrunął na dwór... nikt nawet tego nie zauważył.
-Za dwa tygodnie wrócę tu znowu, z rodziną i wyniesiemy się stąd. Aha... niedługo może trząść miastem... nie zwracajcie na to uwagi. Żegnajcie.- powiedział i wyszedł.
Czuł, że zrobił coś ważnego, i że zrobił dobrze... . Wrócił do domu by przygotować się do zamachu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Soleron dnia Śro 19:25, 09 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Ina
Niekwestionowana Władczyni



Dołączył: 14 Mar 2009
Posty: 1104 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z lasu.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:21, 09 Wrz 2009 Powrót do góry

( Uch Berbeciu , wszystko popsułaś! Grrr! )

Z tasakiem w ręku stała na środku całkowicie zdezorientowana. Milczała , nie wiedząc co uczynić. Westchnęła.
- Odezwij się w końcu! - wrzeszczała Chloe.
- Nie krzycz. Jeszcze ktoś usłyszy. - powiedziała cicho , nie dbając już nawet o to , czy jej głos jest odpowiednio "męski".
- Będę wrzeszczała , dopóki nie przyznasz mi racji!
- Aleś Ty natrętna. - powiedziała , po czym wolną ręką pociągnęła za rzemyk , który miała we włosach. Misternie pleciona , na pewno "męska" , a co najważniejsze , zakrywająca elfie uszy fryzura, rozpadła się w jednej chwili, nadając twarzy Ivara , całkiem inny, nowy kształt.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ina dnia Śro 19:25, 09 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Soleron
Szeregowy



Dołączył: 28 Sie 2009
Posty: 905 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Miasto know-how
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 22:37, 09 Wrz 2009 Powrót do góry

Dzień 200. Obrzeża Nidar. Godzina 3:49 w nocy.
Thoranos i Khavler (już pełen sił i wigoru) rozłożyli bomby u tylnych wyjść z podziemi. Nikt ich nie pilnował... były dobrze ukryte. Isabella i Thoranos po chwili odpalili bomby piorunem kulistym. Rozległ się potworny huk z pod ziemi, która cała się zatrzęsła... Ragnos szykował formułę by zapieczętować jedno z wyjść, Thoranos równie biegły w tym rzemiośle także się przygotowywał. Obaj mimo iż byli po dwóch różnych stronach miasta w jednym momencie wykrzyknęli formułę... Gotowe. Wyjścia zablokowane na stałe. Czas rozpocząć akcję.
Po trzech minutach byli już przy ruinach ratusza bo to właśnie tam znajdowało się wejście. Khavler aż drżał z podniecenia, karcącym wzrokiem Thoranos uspokoił syna. Nie powinien tak się podniecać, to trudna i mozolna praca... nie może przetrwać nikt. Bramę wcześniej już zapieczętowali by bractwo nie mogło uciec. Jeśli któryś by był na wolności, a na pewno byli dowiedzą się w mig. A właściwie to już... jak doszli wpadli w drobną zasadzkę... to byli wszyscy... szpiedzy z szlachty, biedoty, klasy średniej i tak dalej. Walką to nie można było nazwać... prędzej eksterminacją. W czterech poszli dalej. Isabella trzymała w rękach księgę zaklęć... każdy miał torbę z eliksirami i bombami. Thoranos i Ragnos otworzyli bramę. Nie było już ucieczki... przed nimi stała barykada złożona z trzydziestu chłopa w ciężkich zbrojach, za nimi łucznicy i magowie... bardziej to przypominało oblężenie niż zwykłą akcję. Khavler rozpoczął, rzucił naostrzonym ze stalowymi krawędziami bumerangiem i odciął magom głowy. Bariera padła. Łucznicy wystrzelili salwę a wojownicy zaszarżowali. Thoranos użył podmuchu wiatru i zmienił kierunek strzał. Połowa wojowników padła. Isabella użyła zaklęcia Elektrycznego Łańcucha. Kilku wojowników padło. Wtedy rozgorzała się mała bitwa. Z wojownikami poszło szybko. Potem łucznicy. Khoranos zaszarżował i ze sztyletami w dłoni i podciął dwóm gardło. Wykonał salto do przodu i wbił szybko kolejnym dwóm łucznikom sztylet w plecy. Zostało ich jedenastu. Z nimi poszło szybciej. Gdy już nie było nikogo żywego Thoranos i Ragnos zamknęli bramę. Korytarz był spory około piętnastu metrów szerokości i trzech wysokości... lekko opadał na dół, wykonany był z szarego granitu, co jakiś czas na ścianach były pochodnie a pomiędzy nimi arrasy przedstawiające potworne bóstwa. Całe to wszystko przyprawiało o ciarki. Ruszyli dalej, tak jak prowadziła mapa. Co jakiś czas natykali się na opór... zdecydowanie zorganizowany... im dalej się posuwali tym było im trudniej. Wrogowie byli lepiej wyszkoleni, silniejsi, sprytniejsi. Czy to nie dziwne? Czterech ludzi... z czego trzech to czarodzieje, a jeden assasyn daje radę zorganizowanym oddziałom? Może to wrodzy magowie byli za słabi... Z pewnością tak było... Cała świta stała wokół wodza. Tych to musiało być dużo. Ci z którymi walczyli to płotki mające opóźnić ich dojście do centrum. Tamci pewno szykowali pieczęci bądź potężne bariery antymagiczne i fizyczne. Dadzą radę... muszą. Zbliżali się powoli. Wrogowie coraz bardziej zdesperowani. Chwytali się zasadzek. To w świątyniach to w domostwach. Im głębiej szli tym bardziej korytarz się rozszerzał i widać było w ścianie wyryte budowle. Oczyszczaniem ich zajmą się po akcji. Doszli w końcu. Wielka kopuła a w środku niej stała budowla... potężna świątynia zdolna pomieścić z sześćset osób... zdobiona straszliwymi ornamentami przedstawiającymi demony diabły i inne bezimienne istoty ciemności. W powietrzu czuć było potwornie złą energię.
-To tu... muszę was ostrzec... mamy do czynienia także z demonami... prawdziwymi demonami. I to nie zwykłymi. Vradhashkulvara... jest to potężny demoniczny lord. Myślałem, że to legenda... cóż myliłem się.- rzekł przerażony Thoranos.-
-Skąd wiesz, że to on?-
-Słyszę go... mówi do mnie abyśmy zawrócili póki mamy czas. Twierdzi, że już i tak mocno zniszczyliśmy jego bractwo.-
-Jak to jego?-
-Widać to on tutaj rządzi. Pewno dawno temu przywołali go tutejsi magowie.-
Czarodziej uśmiechnął się smutno i ruszył na przód... wyjął miecz... już nie jednoręczny lecz dwu... jego odzienie zmieniło się w zbroję. Czarna Zbroja Dzieci Grzmotu. Dostępna tylko dla Arcymaga... . Z jego oczu błyskały iskry.
-Chodźcie.- powiedział... uczynili to bez wahania.
-Sam tego chciałeś nędzny człowieczku... nawet Arcymag nie da mi rady!- wrzeszczał mentalnie demon
-Sprawdzę twą nieśmiertelność demonie... nie jesteś bogiem... jesteś tylko demonem... a demona można zabić- wycedził szyderczo w myślach Thoranos i uśmiechnął się paskudnie
-Pożałujesz tych słów... osobiście cię zabiję- głos demona aż kipiał gniewem
-Nie mów hop póki nie przeskoczysz-śmiał się ponuro Thoranos po czym otworzył bramę. Dziwne, żadnych barier. W środku stało pięćdziesięciu magów i tyleż samo żołnierzy. Widać, że to profesjonaliści. Przed nimi stał potężny trzymetrowej wysokości demon. Miał skrzydła kruka, czarne długie skręcone w warkocz włosy sięgające mu do pasa i potężne rogi. Sam był odziany w czarną szatę, a w prawej dłoni dzierżył miecz, zaś w lewej bicz. Oczy iskrzyły mu się na czerwono.
-Wraz z otwarciem tych drzwi wydaliście na siebie ostateczny wyrok śmierci. Widzicie... mamy przewagę sił... każdy z magów tutaj będących wam dorównuje, tak samo wojownik. Prócz mnie oczywiście... jestem silniejszy od wszystkich tu zgromadzonych! Jam jest Vradhashkulvara en Garoth un Valakh! Zabijcie ich bez litości! Zasmakujcie ich krwi!!!-
-Jeden wyrok więcej jeden mniej... bez różnicy- kpił Khevlar.
Thoranos wskazał palcem na demona i powiedział w myślach -Stań do boju demonie, ty i ja... czas zakończyć ten spektakl-
-Z przyjemnością- rzekł demon i zamachnął się lewą ręką. Wystrzelił bicz. Thoranos zrobił sprawny unik. Sam umiał walczyć doskonale... Srebrne płaszcze to magowie bojowi... łączą umiejętności wojownika i maga... na oby dwie umiejętności kładą równy nacisk. Thoranos zaszarżował... migał (sposób teleportacji... osoba migająca teleportuje się na określony odcinek po czym znowu się teleportuje o kolejny odcinek o tej samej długości lub zależnie od ukształtowania terenu). Uderzył demona z takim impetem... wspomagany przez siły wiatru i moc nadawaną mu przez zbroję, że powalił demona, który poleciał w tył prosto na magów i wojowników, przygniatając przy tym kilkoro... efektu można się domyśleć. W tym czasie Isabella, Khavler i Ragnos walczyli zażarcie z wojownikami i magami... odpowiednie przygotowanie pozwoliło im na długotrwałą walkę. Grupa nieprzyjaciół rozeszła się... na każdego przypadało około szesnastu magów i wojowników... Na szczęście byli gotowi na taką liczbę... wykorzystywali pobliskich nieprzyjaciół aby obronić się przed zaklęciami (tzw. żywa tarcza), akrobacje i zaklęcia barier. Gorzej z Khavlerem, który nie znał zaklęć... ale wolał wpierw wybić magów... po assasyńsku... nie raz znalazł się w takiej sytuacji tylko, że nie było tylu magów. Tym razem nie lekceważył przeciwnika. Ragnos miotał samymi zaklęciami, najczęściej piorunami kulistymi, ale zbroje wojowników były pokryte czymś co nie przewodziło prądu więc po prostu ich powalał i/lub oślepiał po czym szybko kończył ciosem w szyje z noża ukrytego w podeszwie buta (przy gwałtownym ruchu nogą z podeszwy tego buta wysuwał się nóż... rzadko używano tej broni we współczesnym świecie). Thoranos zaś wcale magii nie używał, tak samo demon z którym walczył. Czarodziej używał skomplikowanych sekwencji ciosów, ale demon był bardzo zwinny i szybko parował i zaraz sam z podwójnym impetem zadawał ciosy. Khavler i Isabella byli lekko ranni, za to Ragnos wychodził jak na razie bez szwanku. Thoranos przeszedł do kolejnej taktyki... mieszał walkę z magią.... Ciskał błyskawicami i lancami światła, zaś demon sprawnie parował tarczami, a zaraz po nich sam ciskał potężnymi ognistymi pociskami. Nagle obydwaj jednocześnie cisnęli pociskami... zderzyły się ze sobą wywołując przy tym falę uderzeniową... powaliło obydwóch. Thoranos wykorzystał czas i rzucił bombami w demona i odpalił je... trafiły. Demon zaryczał w furii i zaszarżowali. Uderzyli z takim impetem, że aż z mieczy błysnęły iskry. Thoranos zapałał potworną furią... w jego żyłach krążyła czysta adrenalina. Miecz Thoranosa otaczały pioruny, a demona ogień. Dwie pokrewne siły, a zarazem takie różne. Walczyli szybko przeplatając magię z walką. Thoranos miotał błyskawicami i lancami światła, a demon ognistymi pociskami i ognistymi podmuchami. Nagle Czarodziej wbił miecz w kamień, który pękł i podążył w stronę demona. Ten zauważając to dał nura w tył. Z ziemi wystrzelił potężny strumień energii elektrycznej. Sama siła strumienia z jaką ten wystrzelił powalił demona. Ten odpłacił się pięknym za nadobne i wykonał gest w stronę stropu świątyni. Potężny kawał granitu spadł w stronę Thoranosa. Ten zauważając to rozbił gromem skałę. Demon spróbował czego innego... uniósł ręce w górę i z ziemi wystrzelił strumień płynnej lawy. Thoranos zdążył uskoczyć... przypaliła mu się tylko końcówka płaszcza.
-No, no, no, nie spodziewałem się tego po tobie człowieczku... dawno nie widziałem w śród was równie potężnego... wiesz ilu musiało mnie przywoływać? Dwudziestu magów... z czego każdy zginął.-rzekł demon z uznaniem
-A ja nie spodziewałem się, że demon o takiej reputacji okaże się tak słaby.- szudził Thoranos z paskudnym uśmiechem na ustach.
Wracając do reszty, już sobie dali radę z wrogami... Isabella była ciężko ranna, Khoranos był cięty kilka razy, ale zdążył już łyknąć eliksiry. Gorzej było z Ragnosem, który stracił lewą rękę podczas wywoływania jednego z zaklęć, gdy to jeden z żołnierzy stojący za nim ciął go w rękę. Wtedy ruszyła mu pomóc Isabella i sama przez tego samego wojownika otrzymała kilka cięć, ale zdołała go zabić, na koniec dołączył do nich Khavler i sam wykończył resztę. Ragnos nie przejmował się ręką. Właśnie wyjmował eliksir leczniczy by zasklepił i odkaził rany.
-Rękę da się odtworzyć, gorzej z głową... chwała Bogom, że nie był na tyle mądry by wykonać cios w głowę. Na twoim miejscu Khavler martwiłbym się Thoranosem... walczy z nie byle kim... ten demon to elita, nawet w jego własnym świecie.-rzekł Ragnos i spojrzał na walczących.
-I mówisz to tak beztrosko?-
-Wierzę w mojego brata... gdy uczyliśmy się w Kolegium należał do jednych z najlepszych uczniów...- rzekł Ragnos i uśmiechnął się pocieszająco.- Nawet nie myśl o pomocy twojemu ojcu. Da sobie radę, a ty byś był tylko dodatkowym kłopotem dla niego. Lepiej idź pomóc mamie.-
Khavler podszedł do mamy, wyjął eliksir z torby i podał je Isabelli. Zabrakło jej komponentów aby wykonać kilka dla niej.
-Dziękuję, jak tam Ragnos?-
-Dobrze mamo, a ty jak się czujesz?-
-Bywało gorzej... o wiele gorzej, ale o tym kiedy indziej. Synu chcę cię o coś prosić... naucz mnie tej walki mieczem... nie mogę sobie pozwolić już na takie rany... sam kostur nie jest wystarczający, nie zadasz nim ran, a i porządnie obronić się nie możesz bo za wielki, ale to później.-
-Dobrze. Mamo może pomożemy tacie...-
-Da sobie radę... zna się na rzemiośle i walczył już z niejednym demonem, sam zresztą widziałeś w karczmie na podgrodziu.-
W tym czasie Thoranos i demon znów się zderzyli wywołując potworny podmuch wiatru. Żaden nie okazywał oznak zmęczenia czy słabości... . Nagle demon rozpostarł skrzydła i wzniósł się w powietrze... Thoranos nie został w tyle, tylko że za pomocą wiatru. Ruszyli na siebie, zderzenia wywoływały fale ognia i błyskawic, wirowali, wykonywali różne akrobacje i ciskali zaklęciami. Żaden się nie poddawał i żaden o tym nie myślał. Thoranos zaczął szukać w demonie jakichś błędów, które mógłby wykorzystać, to samo robił demon. Thoranos zauważył, że demon mimo iż atakuje szybko robi bardzo zamaszyste ciosy... za to demon wyszukał w Thoranosie wadę jaką są lekko spowolnione reakcje... np. w uniku ciosu, ale mimo i tak zdumiewająco szybkie, nawet jak na maga. Obydwaj postanowili te wady wykorzystać. Thoranos czekał na atak, najpierw wystrzelił serię pocisków tak dla nie poznaki i gdy demon zaatakował ten wykorzystał to i ciął demona w pachwinę, a potem w lewe skrzydło. Demon krzyknął z bólu i ciął, póki jeszcze mógł Thoranosa w nogę... miecz tylko prześlizgnął się przez stal, więc strzelił biczem i porwał Thoranosa na dół. Spadł z łoskotem. Demon, nawet ranny jest niebezpieczny. Przełożył miecz na drugą rękę i zaatakował. Ciął równie sprawnie jak prawą ręką. Demon używał już tylko najpotężniejszych mocy. Za każdym razem trafiał osłabiając przy tym Thoranosa, który już zmęczony rozpaczliwie bronił się. Demon powalił go i gdy już miał zadać ostateczny cios, czarodziej poczuł w sobie siłę... uderzył demona podmuchem wiatru, ten poleciał i rozbił się o strop i spadł na podłogę. Thoranos unosił dłonie powoli ku górze wykrzykując formułę zaklęcia, którego na dobrą sprawę wcześniej nie znał. Ziemia się zatrzęsła, Thoranos uniósł się w powietrzu, a wokół niego płynęły potężne strumienie energii i światła... otaczała go aura mocy, a powietrze zaczęło wirować wokół niego. Gdy skończył formułę skierował energicznie dłonie na demona... czarodziej rozbłysnął jasnym światłem i z jego rąk wystrzeliła lanca energii i światła... Tak skończył żywot Vradhashkulvar en Garoth un Valakh i dzieje Bractwa Krwi. Thoranos spadł na ziemię nieprzytomny. Do niego jako pierwszy podbiegł Khavler potem Isabella i Ragnos.
-Tato! Słyszysz mnie? Powiedz coś, błagam cię!- błagał zrozpaczony Khavler potrząsając ojcem.
-Khavler, możesz przestać mnie trząść? Odpoczywam... to... zaklęcie... kompletnie wyssało ze mnie wszystkie siły.- odpowiedział zmęczonym szeptem Thoranos i zasnął...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aranea
Królowa Kwiatów



Dołączył: 16 Lip 2009
Posty: 445 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nibylandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:59, 10 Wrz 2009 Powrót do góry

Zdziwiła się bardzo, że choć już długo wędruje wśród sosnowych drzew, żaden rozbójnik jeszcze nie zakłócił jej spokoju. Las oczywiście przerażał ją swą ogromnością, lecz prócz dzikich zwierząt nie zdawał się kryć żadnych niebezpieczeństw. Mam niezłe szczęście- pomyślała uśmiechając się do siebie.
Jednak to szczęście nie miało trwać długo. Już po paru minutach poczuła dziwne ukłucie w plecy.
- Ho, ho! Co my tu mamy? - odezwał się zza niej zimny głos, pełen wyższości i drwiny. Cecylia poczuła jak żołądek nagle przylepia jej się do kręgosłupa.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Noele
Pachołek Rycerza



Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 184 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z kraju w którym nigdy nie ma czasu na nudy...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:55, 10 Wrz 2009 Powrót do góry

(Dupa! w końcu wyszła prawda! )

Chloe zamarła.
- Czy.. c..czy..- zaczął Cynn- jesteś..eś..dzi..dzie..dziew..
- Nie widzisz tępaku że jest dziewczyną?!- wrzasnęła elfka- Kiedy zamierzałeś..o! sorki! ZAMIERZAŁAŚ nam powiedzieć?!
- Czy istnieje żeńskie imię "Ivar"?- spytał zaciekawiony Cynn
-Nie, ciemnoto! on..o! sory! ONA nas okłamała!
-...- skomentował Cynn
- Nie ja nie wytrzymam!!! -wrzeszczała Chloe- przyszliśmy tu z zaufaniem do Ciebie a teraz sie okazuje że jesteś elfem i BABĄ?! Nie ja serio już mam dość! Sprowadzasz nowych znajomych, wychodzisz i nie mówisz gdzie, a teraz jeszcze dowiadujemy sie ze jesteś elfem?!
- I babą.. - powiedział dla przypomnienia Cynn
- CICHO!!- wrzasnęła- jak mogłeś?!
- Chyba mogłaś..- przypomniał Cynn
- CICHO BĄDŹ!!- wrzeszczała elfka - to bez różnicy! Zaraz wyjdzie że on jest obojniakiem! albo strażnikiem!
- To jest ona..- znów przypomniał Cynn
- SKOŃCZ JUZ WRESZCIE!!!- w dalszym ciągu wrzeszczala
Chloe, wrzeszczała i wrzeszczała. Nie zapowiadało się na nagłą cisze,aż...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Soleron
Szeregowy



Dołączył: 28 Sie 2009
Posty: 905 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Miasto know-how
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 18:00, 10 Wrz 2009 Powrót do góry

Dzień 182. Nidar. Podgrodzie.
Dziś był zły dzień... Thoranos miał złe przeczucia... . Czuł, że czas uciekać... już wcześniej poinformował wszystkich o swoim przeczuciu i o planie ucieczki z miasta. Wszyscy mieli jego (miasto) serdecznie dość.
Wybiła godzina 17:12
Nagle zabrzmiał w oddali róg... róg wojenny. Czyżby oblężenie? Bractwo nie panowało już nad Nidarem. Chwilowo nie było żadnego księcia w mieście więc nikt nie mógł odeprzeć oblężenia. Róg zagrał jeszcze raz... Thoranosowi zdawało się, że słyszał go już kiedyś... Wyszli wszyscy na dwór i pobiegli w stronę bramy wschodniej. Wszedł na mury i zobaczył potężny oddział... w barwach Drakaanu. Został zauważony.
-Witaj Thoranosie Gwieździsty Płaszczu i wybacz stary przyjacielu... przyszedłem bo muszę... całe kolegium naciska. W imieniu gildii Srebrnych Płaszczy muszę cię aresztować za zniszczenia tu dokonane i zabójstwo księcia Vala de la Lanvo. Karą, wiesz dobrze jest śmierć.-
-Co?! Jak śmią mnie Arcymaga Gildii Srebrnych Płaszczy z Drakaańskich, lorda Thoranosa Gwieździstego Płaszcza, tego który nosi Czarną Zbroję Dzieci Burzy?! Oszczerstwo! Nie mam zamiaru oddać się w wasze ręce.-
-Wiedziałem, że to powiesz Thoranosie... ale skoro nie po dobroci... Shakula un Vlakuth!- i nagle pojawiła się armia... tysiąc pięćset chłopa i pięćset magów bojowych.-
-Na cholerę ci taka armia?!- spytał zdumiony Thoranos.-
-Wiem, że nie jesteś sam i sprzymierzyłeś się z nijakim Bractwem Krwi i jesteś odpowiedzialny za zniszczenie połowy Drakaanu. Tak mówili Starsi. Osobiście nie wierzę im... ale muszę wykonać ich rozkaz...- odpowiedział ze spokojem herold.
-Nie... to nie możliwe... synu, masz jakiś pomysł?-
-Możliwe, że bractwo zdążyło przejść do twojego zakonu i nagiąć go do swojej woli..., musimy stąd uciec...- szepnął Khavler.- proponuję wyjść tylnymi drzwiami i odciągnąć jakoś ich uwagę.
-Racja... Ragnos jak tam ręka... możesz już nią władać?- spytał się czarodziej brata... ten już miał rękę zregenerowaną.
-Mogę... wiem o co ci chodzi... lecz wpierw weźmiemy ze sobą twoich nowych hmmm przyjaciół... .- rzekł Ragnos bez emocji w głosie. Thoranos odwrócił się i poinformował, że nie ma zamiaru się poddać, ale nie będzie także i walczyć więc odradzał oblężenie bo nie ma sensu zabijać niewinnych i kazał im czekać do następnego otwarcia bram, które odbywało się o godzinie 21:30 czyli o zmroku.
Zeszli z murów i pobiegli w stronę chaty Ivara. Zapukał i otworzył drzwi nim ktokolwiek w środku zdążył zareagować.
-To najlepsza pora na ucieczkę z tego śmietniska... nad Nidarem wisi niebezpieczeństwo oblężenia. Znam tajne wyjście z miasta... Przedstawicie się później... mamy dużo roboty przed sobą? Gotowi na ucieczkę?- spytał się Thoranos... minę miał ponurą, ale wiedział co robi...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aranea
Królowa Kwiatów



Dołączył: 16 Lip 2009
Posty: 445 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nibylandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:16, 10 Wrz 2009 Powrót do góry

- Jak myślisz Ralf, czy to wiedźma? - zapytał towarzysza.
- Nie, tępaku. Gdyby nią była, już byś leżał martwy. Po za tym wiedźma nie dała by się tak łatwo złapać.
Cecylia poczuła że jej oddech staje się coraz szybszy. Co robić? Przecież nie zabiję tych ludzi. Ale jeśli nie będę miała wyboru...
Natychmiast odrzucła tę myśl. Z całej siły opanowała burzę emocji, która z nagłym gromem targała niespokojną duszę dziewczyny. Starała się oddychać w miarę powoli i powstrzymać rosnący w niej lęk, lecz to ostatnie zdecydowanie wychodziło jej najgorzej. Co robić? Co robić? Na polowaniach jej życie często było zagrożone, jednak nigdy nie była sama.
- Ale spójrz na tę dziewkę. Młoda jest, więc może jeszcze nie umie czarować dobrze. Ile ona może mieć lat? Szesnaście?
- Nie doceniasz tych początkujących, Hurt. Raz Vimne spotkał taką młodziutką, ładniutką co wiedźmą była. Do dzisiaj strażnicy drżą, gdy wspominają wido jego poderżniętego gardła. Mówię ci, pierwsze ci ich uczą, to jak skutecznie ciąć, by zabić wrogów. Lecz nasza mała wie co ją czeka, gdy spróbuje choćby powiedzieć jedno słowo lub wyjmie nóż.
Ten drugi strażnik o imieniu Ralf szybko związał jej ręce grubym sznurem, który gryzł ją w chude nadgarstki. Pozwoliła im drżeć, choć usiłowała pzostawić trzeźwy umysł. Może jak poczują sie pewniej, to zrobią jakiś błąd. [i]- pomyślała. [/i]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aranea dnia Czw 19:23, 10 Wrz 2009, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Viki
Szeregowy



Dołączył: 02 Sie 2009
Posty: 879 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Po prostu jestem
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:30, 10 Wrz 2009 Powrót do góry

Chloe kontynuowała swoje zarzuty, gdy nagle rozległo się pukanie. Drzwi się otworzyły i stanął w nich mężczyzna.
- To najlepsza pora na ucieczkę z tego śmietniska... nad Nidarem wisi niebezpieczeństwo oblężenia. Znam tajne wyjście z miasta... Przedstawicie się później... mamy dużo roboty przed sobą? Gotowi na ucieczkę?- spytał się Thoranos...
Wszyscy zamilkli, nie widząc co zrobić. Tak zaskakująca propozycja z ust praktycznie nieznajomego człowieka wydawała się być co najmniej dziwna. Nadia już dawno chciała opuścić miasto, robiło się w nim coraz bardziej niebezpiecznie.
Miała jednak co do tego mieszane uczucia. Bycie w tak licznej grupie zwiększało ryzyko, że ktoś się tym zainteresuje. W pojedynkę może udałoby się przejść niezauważonym, ale w takim wypadku nie obejdzie się bez starć.
Jednak wydarzenia ostatnich dni nie wróżyły nic dobrego. Nadchodziło coś złego i chyba wszyscy to przeczuwali. W końcu podjęła decyzję.
Uchwyciła mocniej laskę i opierając na niej ciężar ciała wstała.
- Chętnie opuszczę to miejsce - powiedziała.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ina
Niekwestionowana Władczyni



Dołączył: 14 Mar 2009
Posty: 1104 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z lasu.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:24, 11 Wrz 2009 Powrót do góry

- Dobrze Cię widzeć Thoranosie. - powiedziała Goiane do maga stojącego w drzwiach. - Co do tej ucieczki... także jestem za. Nie wiem tylko czy... - odwróciła się i spojrzała na Chloe i Cynna, czekając aż oni się wypowiedzą.
- Ja idę. - odparła od razu Chloe. - Nie będę siedziała w tej zatęchłej dziurze.
- Cynn?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Zielona
Niehonorowy biorca krwi



Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 500 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z domu.

PostWysłany: Pią 14:41, 11 Wrz 2009 Powrót do góry

Meyru przypatrywała się całej scenie z dużym zainteresowaniem. Jednakże mało ją obchodziło o czym rozmawiali. Mnogość tych wszystkich zapachów mąciła jej w głowie. Mimo to starała się myśleć trzeźwo. Z łatwością rozpoznała woń każdej z postaci, ale jeden z zapachów nie dawał jej spokoju. Podeszła bliżej białowłosego i jeszcze raz pociągnęła nosem. Już kiedyś czuła ten zapach... Bardzo dawno temu.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Soleron
Szeregowy



Dołączył: 28 Sie 2009
Posty: 905 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Miasto know-how
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 15:29, 11 Wrz 2009 Powrót do góry

-Wyśmienicie... ty dziewczyno opierająca się na lasce... daj obejrzeć swoją chorą nogę.- rzekł Thoranos. Ona chodź zdumiona i zirytowana nieco pozwoliła. Czarodziej uchwycił nogę, szepnął zaklęcie, dziewczyna krzyknęła z bólu i słychać było głuche chrupnięcia z nogi.- Gotowe... ten kij ci się nie przyda, chyba że jako broń.- i tu uśmiechnął się szelmowsko.- Dobra panowie i panie, jest z tego burdelu tylne wyjście... można szybko i bez robienia większego hałasu stąd wyjść. Val jak wiecie nie żyje, więc wszyscy pochowali się w domach, a zagrożenie oblężenia powoduje, że strażnicy nikogo nie będą chcieli tutaj gonić tylko wszyscy idą na mury. Więc ruszać tyłki, to nie sugestia, ale rozkaz!- powiedział Thoranos surowym tonem.
Uczynili to bez słowa. Droga stąd nie była daleka do ruin ratusza. Na ulicach było pusto, wszyscy żołnierze byli na murach.
-A nie mówiłem? Spokój na mieście... wszyscy w domach się chowają, a żołnierze na murach. Khavler sprawdź czy nie ma kogoś w ruinach... mamy stąd wyjść niezauważeni... a mocy nie chcę marnować. Zamaskujemy się jak stąd wyjdziemy.-
Khavler zniknął i po trzech minutach się pojawił.
-Nikogo tato... zupełnie pusto.- rzekł Khavler obdarzając ojca ciepłym uśmiechem.
-Wyśmienicie! A więc drogę mamy wolną...- uradował się Thoranos i ruszył żwawo. Brama nadal była zapieczętowana nadal... takie pieczęci mogą być aktywne przez miesiące, a naprawdę potężne przez lata. Otworzył ją, poczekał aż wszyscy wejdą do środka. Zamknął bramę.- Za mną... droga będzie trwać z półtorej godziny... to jest istny labirynt prowadzący do podziemnego miasta... a z niego zaś są tylne wyjścia. To miejsce jest opustoszałe, więc nie oczekujcie zagrożenia.-
Thoranos nie potrzebował mapy... znał już to miejsce na pamięć... . Podziemne miasto było niezwykle ponure... w ciemnych odcieniach szarości. Budynki wyglądały majestatycznie i groźnie zarazem. Całe to miejsce było słabo oświetlone pochodniami. Ich kroki roznosiły się głośnym echem. Doszli w końcu do wyjścia... zalegał tam gruz.
-Nie martwcie się... to moja sprawka... ale z pomocą magii... Najpierw trzeba zdjąć pieczęci. Ragnos, gotów?-
-Zawsze bracie- obaj wykrzyknęli zaklęcie, usłyszeć można było bardzo ciche powtórzenie formuły i zaklęcie zostało złamane. Thoranos uniósł rękę, wykonał krótki gest i kamienie wyleciały w powietrze nie robiąc hałasu. Ragnos tłumił dźwięk. Kamienie spadły bezszelestnie.
-Dobra... nie wychodźcie jeszcze... musimy się zamaskować.- rzekł Thoranos.- Isa możesz? Niestety ja nie pamiętam tego zaklęcia.-
-Bo nie uważałeś na lekcjach- droczyła się Isabella... uśmiech miała bardzo pogodny... wręcz nieadekwatny do sytuacji. Wymówiła zaklęcie nieco głośniej by przypomnieć Thoranosowi formułę. Nikt nic nie poczuł prócz Thoranosa i Ragnosa. Lekka aura ich otaczała.-Gotowe... możemy ruszać.-
Thoranos obrócił się w stronę wyjścia i poszedł. Wszyscy ruszyli za nim. Z daleka widać było armię szykującą się do oblężenia... Thoranos patrzył na ten widok nie ukrywając swego gniewu.
-Ja wam dam zabijać niewinnych- szepnął jakby do siebie i uderzył kosturem o ziemię... rozpętała się burza... potworna burza. Nagle ukazała się w miejscu gdzie stała armia bariera magiczna. Thoranos raz jeszcze uderzył kosturem i złamał barierę. Pioruny dziesiątkowały armię... ale nie zniszczyły jej całkowicie. Zginęło co najwyżej dwieście osób, ale to i tak nie było wystarczające ostrzeżenie. Thoranos ruszył na przód jego twarz nie wyrażała niczego. Gdy byli już kilka kilometrów dalej na armię spadł pocisk... zginęli wszyscy... nie wiadomo było kto to zrobił... ale bynajmniej skutecznie. Został tylko herold. Przed nim ukazał się biały demon.
-Nigdy nie będziesz próbować zniszczyć tego miasta ponownie. Następnym razem zginiesz.-ostrzegł demon i znikł. Herold nawet nie myślał o ponownym ataku... pragnął wrócić do swojego domu i zapomnieć o tym wszystkim. Demon ten nikomu więcej się nie ukazał nigdy... po prostu znikł, wrócił do swej sfery.
Thoranos nic nie wiedział o tym co się wydarzyło z tyłu... . Szedł dalej nic nie mówiąc. Starał się nie myśleć o tym wszystkim co przeżył w minionych dniach. Po prostu chciał już uciec stąd jak najszybciej.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Soleron
Szeregowy



Dołączył: 28 Sie 2009
Posty: 905 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Miasto know-how
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 18:57, 11 Wrz 2009 Powrót do góry

Dzień 208. Noc. Las, kilka kilometrów od Nidar.
Thoranos rozpalał ognisko krzesiwem. Khavler czyścił miecz. Isabella szukała ziółek, a Ragnos studiował księgę czarów. Chloe siedziała na trawie patrząc w gwiazdy i nucąc sobie jakąś pieśń. Goiane spoglądała na czarodzieja z zainteresowaniem...
-Opowiedz coś o sobie Thoranosie. Co się tak właściwie przywiodło do Nidar?- spytała z zaciekawieniem.- Ale nie musisz mówić.-
-Ehh... 39 dnia tego roku... wczesną wiosną... zaatakowano nasze miasto czyli Drakaan. To nie była bitwa... to była rzeź. Wymordowano i spalono czwartą część miasta. To był terror. Ja, moja gwardia i magowie przyboczni wyszliśmy na spotkanie rzezimieszków... zniszczyliśmy każdego... ostatniego przesłuchaliśmy przed śmiercią... mówił, że za to odpowiedzialne jest nijakie Bractwo Krwi, które ma swoją siedzibę gdzieś w Nidar. Pełen żądzy zemsty przygotowałem się i wyruszyłem w podróż.- opowiadał Thoranos z bólem w oczach.
-Nie musisz opowiadać Thoranosie jeśli nie chcesz... nie zmuszam cię.- zapewniała Goiane.
-Nie, nie trzeba... poczuję się lepiej jak opowiem ta historię...- rzekł Thoranos... ognisko już trzaskało wesoło.- Do Nidar doszedłem po około 150 dniach... wiem, że to dużo, ale miałem lekkie problemy na drodze, ale mniejsza z nimi. W oberży na podgrodziu spotkałem Khavlera, który później okazał się moim synem....-
Opowiadał Thoranos dość długo całą historię, wszyscy słuchali go z zaciekawieniem. Mówił tak przez bitą godzinę.
-....I dalej już wiecie i dziękuję Goiane... wreszcie mogłem to z siebie wyrzucić, czuję się nieco lepiej... nigdy nie lubiłem mordować... dla mnie jest to ostateczność, ale czasem nie ma innych środków na zaprowadzenie ładu.- skończył opowieść Thoranos, na jego twarzy malowała się ulga. Gwiazdy świeciły mocno... tak nienaturalnie, ale pięknie. Wszyscy na nie patrzyli i podziwiali. Thoranos zaczął śpiewać starą elficką pieśń o bogini gwiazd, która zakochała się w panu księżyca. Słuchali z uwielbieniem, albowiem nie ma piękniejszych pieśni niż elfickie... mimo iż ktoś nie zna języka, rozumie pieśń, albowiem zawarta jest w tych słowach magia elficka. Gdy skończył wszyscy poczuli się senni. Zasnęli prócz Thoranosa, który oczyścił umysł i patrzył w gwiazdy, uwielbiał je i dlatego między innymi został Srebrnym Płaszczem, magiem potęgi Nocy i Burzy. Gwiazdy zdawały się lekko śpiewać, każda własną pieśń. Nikt nie mógł tego usłyszeć prócz magów nocy i elfów. Według legend elfowie nauczyli się mówić od gwiazd, które śpiewały im ciągle na dobranoc kołysanki. Nie spał dziś w ogóle.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Zielona
Niehonorowy biorca krwi



Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 500 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z domu.

PostWysłany: Pią 20:13, 11 Wrz 2009 Powrót do góry

Meyru zwinęła się w kłębek obok Goiane, udając, że śpi. Przebywanie w postaci kota było bardzo uciążliwe, ale postanowiła jeszcze wytrzymać i poczekać na rozwój wydarzeń. Jednakże owady dokuczały jej niemiłosiernie. W pewnym momencie oddaliła się od obozowiska i wróciła do swej pierwotnej postaci. Wdrapała się na drzewo i wsłuchując się w noc, popijała smoczą krew.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Viki
Szeregowy



Dołączył: 02 Sie 2009
Posty: 879 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Po prostu jestem
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:12, 11 Wrz 2009 Powrót do góry

Nadia położyła się na trawie niedaleko ogniska, zamknęła oczy, ale nie mogła zasnąć. Myślała o tym, co opowiedział im Thoranos. Poznała jego historię, nie wszystko układało się do końca po jego myśli, ale chociaż wiedział. Dziewczyna nie pamiętała prawie nic ze swojego życia. Krótkie, niekompletne wspomnienia z dzieciństwa i tylko tyle. Nie miała pojęcia, czy potrafi walczyć, albo obronić się w razie potrzeby. Teraz wybrali się w podróż, na pewno będzie długa i niebezpieczna, nie wiedziała czy da radę. Przez te kilka dni spędzonych w lesie nie za wiele się dowiedziała.
Z kieszeni wyciągnęła woreczek z pieniędzmi. W pewnym momencie wyczuła pod palcami coś dziwnego, w środku oprócz monet znajdowało się coś jeszcze. Powoli wyciągnęła tajemniczy przedmiot. Okazał się on kawałkiem kartki, na której było coś napisane. Znajdowała się za daleko źródła światła, by móc to odczytać. Podniosła się z ziemi i podeszła do ogniska. Na papierze widniały trzy słowa:
- Etrec endo est.
Przed oczami ukazała się jej jaskinia. Widziała ją pierwszy raz w życiu, ale zdawało się jej, że dokładnie wie gdzie jest. Musiała tam pójść, ta dziwna potrzeba pojawiła się znikąd. Na dodatek to miejsce znajdowało się niedaleko ich "obozu".
Ruszyła w ciemny las, czuła się dziwnie bezpiecznie.
- Dokąd to? - usłyszała za sobą czyjś głos.
- Zaraz wracam - zawołała i ruszyła biegiem przed siebie.
Nogi same niosły ją w dobrym kierunku. Po pół godziny dotarła na miejsce. Jej oczom ukazała się skalna ściana, pokryta bluszczem. Na pozór nie znajdowało się tam nic więcej. Dziewczyna jednak wiedziała, że gdzieś niedaleko jest wejście. Podeszła bliżej do skały i przejechała dłonią po gładkich kamieniach, w pewnym momencie natrafiła na pustkę. Odchyliła pędy i wolnym krokiem weszła do środka. Wokół panowała nieprzenikniona ciemność i zielonooka nie mogła nic zobaczyć.
Wtedy ujawniło się kolejne wspomnienie. Jakiś człowiek ciągnął za sobą małą dziewczynkę.
- Liglos! - krzyknął a w jaskinie zapłoną ogień.
Gdy tylko to zrobił "wizja" zniknęła tak szybko jak i się pojawiła.
- Liglos - wyszeptała Nadia i wokół zapanowała jasność.
Miły żółty blask oświetlił skalne ściany i sklepienie. Nie znajdowało się tam nic oprócz miecza, łuku i kołczanu ze strzałami opartego o tylną ścianę. Dziewczyna powoli zbliżyła się do tych przedmiotów, gdy była już blisko dostrzegła jeszcze sztylet leżący na ziemi. Podniosła oręż, z czymś jej się kojarzył, lecz nie wiedziała z czym. Miecz przypięła do skórzanego pasa, a łuk i kołczan przewiesiła przez ramię. Sztylet zaś wsunęła do buta i wolnym krokiem skierowała się ku wyjściu.
Kiedy tylko znalazła się na zewnątrz ruszyła biegiem w stronę obozowiska. Dotarła tam jeszcze przed świtem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Viki dnia Sob 9:13, 12 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)