Forum www.fantasytales.fora.pl Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Nidar - miasto wielu wydarzeń Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Ina
Niekwestionowana Władczyni



Dołączył: 14 Mar 2009
Posty: 1104 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z lasu.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:36, 06 Wrz 2009 Powrót do góry

Goiane uśmiechnęła się do Nadii.
- Skąd wiesz , że jest u mnie drow? A zresztą. Opowiesz mi o tym za chwilę, jak już będziemy w środku.
- A kto Ci powiedział , że z Tobą pójdę? - spytała cicho.
- Nie masz dokąd pójść. Na każdym kroku strażnicy , prędzej czy później odkryją kim jesteś. Mój dom to aktualnie najbezpieczniejsze miejsce w całym Nidar.
- Dlaczego mi to mówisz?
- Chcę Ci tylko pomóc, tak jak pomogłem tamtej dwojce , która siedzi u mnie w domu. Ja wiem , kim Ty jesteś , Nadio.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Viki
Szeregowy



Dołączył: 02 Sie 2009
Posty: 879 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Po prostu jestem
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 23:10, 06 Wrz 2009 Powrót do góry

Dziewczyna niepewnie zbliżyła się do Ivara. Wydawało jej się, że mówi prawdę, ale równie dobrze mógłby być świetnym kłamcą. Skąd mogła wiedzieć, że nie pracuje dla strażników, a osoby w jego domu nie są jeńcami. Ale chłopak miał racje, nie miała gdzie się podziać. Nie wiadomo, czy udałoby się jej dojść do lasu, a nawet jeśli to co by dalej zrobiła? Nie znała okolicy, ani nikogo, kto mógłby jej pomóc, lub udzielić schronienia. Chcąc, nie chcąc postanowiła zgodzić się na jego propozycję.
- Wiesz kim jestem? - spytała.
- Wiem, ale nie powinniśmy o tym mówić tutaj. W środku będzie bezpieczniej. - Podszedł do drzwi i uchylił je. - Zapraszam.
Zielonooka jeszcze przez chwilę stała w miejscu. Wiedziała co powinna zrobić, ale czy tego chciała? Instynkt nakazywał jej uciekać, do tej pory tylko jego słuchała. Nie łatwo przychodziło jej przezwyciężanie tego.
Chłopak stał przy drzwiach i przyjaźnie się uśmiechał. Nie okazywał żadnych oznak zniecierpliwienia ani znudzenia. Zachowywał się tak jakby dokładnie wiedział, co dzieje się w umyśle stojącej przed nim dziewczyny. Nie poganiał jej, Nadia była mu za to wdzięczna.
W końcu zdecydowała się i podeszła do Ivara. Zanim przekroczyła próg jeszcze się zawahała, ale trwało to tylko chwilę.
- Ktoś postanowił w końcu wrócić! - Odezwał się kobiecy głos. - Tylko sobie nóg nie połam. Narobiłeś takiego hałasu, że chyba Cię w całym mieście słyszeli!
Chłopak wyminął zielonooką i staną pomiędzy nią, a resztą towarzystwa.
W pomieszczeniu siedziała elfka i przykładała sobie kompres do kolana. O ścianę oparte zostały ciała martwych strażników. Przy oknie stał mężczyzna o białych włosach, drow, Nadia była tego pewna.
- Kto to? - spytał mężczyzna nie odwracając wzroku od ulicy.
- To jest Nadia, zaproponowałem jej pomoc, tak jak i wam.
- Chloe, miło mi. Ten pod oknem to Cynn, nie zwracaj na niego uwagi. - Mężczyzna obdarzył zielonooką przelotnym spojrzeniem. - Ivar masz coś na opuchliznę?
- Coś powinno być, poszukam. - Ruszył w kierunku klapy w podłodze.
Dziewczyna oparła się o ścianę, noga dawała się jej już porządnie we znaki.
- Na to pomoże piołun utarty z wierzbą - powiedział Cynn.
Drow napełniał Nadie lenkiem, spotkała kilka razy mroczne elfy i za każdym razem takie spotkanie nie zakończyło się dobrze. Mama opowiadała jej różne historie o elfach, zazwyczaj przedstawiała je w dobrym świetle, jedynie ta rasa zawsze stała po złej stronie.
Po chwili wrócił Ivar niosąc pudełeczko z jakąś macią.
- Posmaruj tym - rzekł i rzucił pudełko w stronę Chloe, a ta je zręcznie złapała.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Soleron
Szeregowy



Dołączył: 28 Sie 2009
Posty: 905 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Miasto know-how
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 16:22, 07 Wrz 2009 Powrót do góry

19:30. Miasto Nidar. Karczma "Pod Ostrygami".
-I jak udało ci się coś dowiedzieć?- spytał Thoranos z lekkim drżeniem w głosie.
-Tak i to nawet dużo... coś mi się wydaje, że masz racje przyjacielu... Val kontaktował się z różnymi dziwnymi osobami... z nijakim Hanselem Stormem... wyglądał jak ktoś z dzielnicy biedoty... rozmawiali o z pozoru zwykłych sprawach, ale możliwe, że mówili szyfrem, o ile dobrze przetłumaczyłem bractwo ma dziś w nocy ponownie zaatakować, gdy będziemy spać... już wiedzą o mnie i o tym, że przeprowadzasz śledztwo, ale nic nie mówili o siedzibie... znaczy się mówili, ale nie o jej położeniu. Może dobrze by było zaskoczyć "naszych" braci i obezwładnić jednego i postarać się co nie co wyciągnąć... w końcu co mamy do stracenia?- zrelacjonował Khavler z łobuzerskim uśmiechem, ale po jego oczach widać było, że wie co robi.
Mądry dzieciak... może mój brat ma rację i należy mu zaufać... zobaczymy pomyślał czarodziej.
-Dobrze przemyślane... możemy spróbować, ale ty śledź dalej Vala... muszę mieć wszystkie informacje jakie tylko się da zdobyć... .-rzekł Thoranos z determinacją- Ja się zajmę napastnikami... wierz mi znam się na takich rzeczach.
-Heh, wiem o czym mówisz... Sen albo obezwładnienie piorunem czyż nie?- śmiał się assasyn.
-Jeśli zajdzie taka konieczność... rzadko używam swoich mocy. Ja przejdę się do biblioteki... jako arcymag mam wstęp do niemalże każdych archiwów w każdym mieście. Z resztą dobrze wiesz, że Srebrne płaszcze nie ograniczają się do Drakaanu.-
-Wiem o tym doskonale.- Khavler wstał, uśmiechnął się beztrosko.- Nie martw się dziadku, dorwiemy tych drani nim się spostrzegą, uszy do góry. Ja tym razem wyruszam pośledzić szumowiny.-
-Zawsze tak optymistycznie nastawiony jesteś?- spytał się zdumiony czarodziej.- Ja assasynów zawsze kojarzyłem z poważnymi facetami gotowymi bez cienia emocji zabić cel.-
-Nie jestem jak reszta... ale o tym kiedy indziej, lecę... zobaczymy się jutro na targu przy fontannie Eskulapa.-Uśmiechnął się szerzej i już go nie było.

19:45. Nidar. Archiwa.
Budynek archiwów nidarskich to potężny bogato zdobiony gmach z licznymi ornamentami pracujących skrybów i urzędników na głównej bramie. Cały budynek został wykonany z zewnątrz z piaskowca, a w środku dominował biały marmur. Wejścia do archiwów pilnował portier siedzący za potężną dębową ladą, na blacie panował chaos... sterty pergaminów i książek oraz kałamarzy z atramentem. Sam portier był wieku sędziwego... jego ubranie jednakowoż było schludne, proste i eleganckie zarazem. Spojrzał na Thoranosa przelotnie po czym wrócił do pracy.
-Witam, chciałbym skorzystać z archiwów. Jestem Thoranos, arcymag gildii czarodziejów Srebrnych Płaszczy.- rzekł Thoranos po czym położył prawą rękę na ladzie ukazując przy tym sygnet.
-Arcymag? Dawno nie było ty nikogo z czarodziejów Drakaańskich, ale wiedziałem, że kiedyś się ktoś zjawi. Za mną.- powiedział zdumiony portier gdy zobaczył sygnet. Wstał, wyjął potężny pęk kluczy i ruszył w kierunku drzwi do archiwów.- Czego sobie pan życzy? Archiwa są spore i łatwo się w nich zgubić... -
-Potrzebuję informacji historycznych jak i skarbowych oraz akta ustawowe i dekrety polityczne z przed ostatnich 400 lat... mam dużo czasu więc nie będę się spieszyć.-
-Uuu to sporo do zwiedzenia... informacje historyczne, gospodarcze, akta ustawowe i dekrety... to prawie pół archiwum...-skryba zmarszczył czoło i wytrzeszczył oczy w zdymieniu- najwięcej tego łajdactwa się narobiło jakieś 200- 250 lat temu... z tego co mówiła historia to w Nidar dużo się działo.-
-Na przykład?- spytał jakby do niechcenia czarodziej.
-Pojawiło tu się nagle jakieś tajemnicze bractwo, które w bardzo szybkim czasie przejęło całe Nidar... podobno były to najczarniejsze czasy tego miasta... nie to co spokojny i cichy Drakaan.-
-A czy to bractwo nie nazywało się czasem Bractwo Krwi?- spytał się czarodziej uważniej przyglądając się staruszkowi.
-Nic o tym nie wiem... wiem, że istniało jakieś bractwo, które narobiło ładnego burdelu w Nidar, tylko tyle... więcej możesz się dowiedzieć o tym w dziale dekretów, ustaw i traktatów, oraz możliwe, że w dziale informacji gospodarczych... Zapewne po to tu przybyłeś czyż nie?-
-Między innymi.-
Dalej już szli w milczeniu, skryba był spokojny, albo wiedział o przybyciu Thoranosa i jego intencjach albo nie miał z tym nic wspólnego i traktował to jako kolejny dzień w pracy.
-To tutaj... dokumenty ułożone są chronologicznie.... nie powinieneś mieć problemów ze znalezieniem odpowiednich. Nie ty jeden szukałeś informacji o tym bractwie tutaj... zazwyczaj te osoby już na drugi dzień nie żyły... to śmierdząca sprawa i ktoś nie chce aby informacje archiwalne wyszły na jaw. Bądź ostrożny.- ostrzegł skryba po czym odwrócił się na pięcie i wrócił do holu.
Thoranos jeszcze przez chwilę zastanawiał się nad słowami skryby i ruszył szukać dokumentów. To co znalazł było miłym zaskoczeniem... było takie bractwo i rzeczywiście dużo zrobiło... ponad połowa tego działu była poświęcona deretami z bractwa, ale nie dowiedział się nic o siedzibie. Otóż Bractwo Krwi jako takie stosowało politykę żelaznej ręki... stosowało cenzury, ograniczyło w dużym stopniu wolność słowa, porządek zaprowadzono przemocą. W roku 1182 bractwo nagle zniknęło ze sceny politycznej. Możliwe, że ukryło się bo nadchodziło niebezpieczeństwo jakim była "plaga" sprawiedliwych assasynów, ale możliwe, że działali nadal tylko, że pod kryptonimami i zmienili politykę na łagodniejszą. Od roku 82 słuch o bractwie zaginął. Z zapisków historycznych sprzed tysiąca lat pod Nidarem był kompleks budowli wyrytych w kamieniu... coś w stylu kompleksu świątynnego... oddawano tam cześć pogańskim bogom, głównie tym złym. Kiedy książę Han IX ruszył w krucjacie przeciwko pogański wyznawcom wyplenił całkowicie kultystów co do joty i wybudował nad ich świątynią miasteczko o nazwie Huan, którego w roku 579 zmieniono nazwę na znaną do dziś Nidar. Możliwe, że właśnie w tych podziemiach znajduje się Bractwo kontynuując kult z przed tysiąca lat wiążąc swe umiejętności z siłami zła i ciemności. Ale nie było żadnej mapy wskazującej na to gdzie mogło być wejście do środka. To było akurat okryte tajemnicą. Nic więcej nie udało się Thoranusowi dowiedzieć ale i z tych informacji był zadowolony i rzeczywiście to bardzo niebezpieczne informacje, ale w dalszym ciągu nie wiadomo czy ów bractwo zajmuje te podziemia... wszystko to teoria. Thoranos odłożył dokumenty na swoje miejsce po czym wrócił do pokoju w karczmie czekając na wrogi zamach. Udał, że śpi.
Około godziny 1:58 drzwi się otwarły... słychać było ciche ostrożne kroki i syk wyjmowanych sztyletów. Było ich trzech, każdy pod kapturem, uzbrojony po zęby. Gdy podeszli do łóżka Thoranosa ten zamachnął się ukrytym pod kocem mieczem co skutecznie odsunęło zabójców dając mu czas na kolejną reakcję. Najbliższy zabójca spróbował pchnięcia w brzuch, czarodziej wykonał zwinny piruet i rąbnął napastnika klingą o głowę. Jeden obezwładniony... zostało jeszcze dwóch. Milczeli.
Zawodowcy pomyślał Thoranos. Tamci zajęli miejsca po przeciwnych stronach... jeden z przodu drugi starał się zajść czarodzieja od tyłu. Obydwoje zaatakowali jednocześnie. Thoranos wymruczał szybko zaklęcie i z ręki błysnęło jasne światło które oślepiło nieprzyjaciół.
Teraz pójdzie szybko Korzystając z okazji Thoranos sięgnął po kostur, zakręcił nim krótkiego młyńca nad głową jednocześnie ogłuszając wrogów uderzeniem kija.
Zawodowiec Pomyśleli jednocześnie napastnicy i zemdleli.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Soleron dnia Pon 17:44, 07 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Ina
Niekwestionowana Władczyni



Dołączył: 14 Mar 2009
Posty: 1104 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z lasu.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:04, 07 Wrz 2009 Powrót do góry

Goiane postawiła koło Nadii krzesło. - Usiądź sobie. Nie nadwyrężaj już tej nogi.
- Dziękuję. - odpowiedziała cicho.
- Może jesteście głodni?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ina dnia Pon 19:05, 07 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Soleron
Szeregowy



Dołączył: 28 Sie 2009
Posty: 905 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Miasto know-how
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:21, 07 Wrz 2009 Powrót do góry

Dzień 180. Godzina 4:12 w nocy. Karczma "Pod Ostrygami".
Ocknęli się z silnym bólem głowy. Nad nimi stała jakaś mroczna postać, odziana w czarniejszy niż noc płaszcz. Byli skrępowani. Jakaś dziwna siła powstrzymywała ich od ruchu. Mogli poruszać tylko głową, nagle zorientowali się, że nie są skrępowani lecz sparaliżowani. Przez ich ciało przechodził stałym ciągiem prąd, ale nie sprawiał im bólu tylko paraliżował.
-Miło, że się obudziliście.-powiedziała cicho postać... na jej twarzy widniał szyderczy uśmiech.- No to sobie pogawędzimy... po pierwsze kto was nasłał na mnie?
Milczeli, złożyli śluby, że nic nie pisną. Nagle poczuli potworny ból w całym ciele... ale byli już na to gotowi.
-Powtarzam, kto was nasłał i dlaczego?- głos postaci stał się ostrzejszy i o oktawę wyższy.
Znowu ból... jeszcze gorszy. Nie mogli krzyczeć. Ból się nasilał... czuli jak na skórze pojawiają się bąble.
-Więc? Wierzcie mi lub nie jak tak dalej będziecie posunę się do radykalniejszych środków.- ostrzegła postać.
Nic nie powiedzieli.
-Jesteście uparci... gorzej niż osły.- szydziła postać
Nagle wstrząsnął nimi tak potworny ból, że aż łzy popłynęły po ich oczach, czuli swąd palonej skóry.... ale to nie była granica bólu... nasilił się jeszcze bardziej. Doprowadzał do szaleństwa, na to nie byli gotowi. Złamali się.
-Bractwo nam kazało! Nasz pan kazał! Ale nic nie wiemy... słyszeliśmy tylko, że jesteś zagrożeniem i jesteś bardzo niebezpieczny dla nas! Nawet nie wiemy jak masz na imię tylko nam pokazali ciebie.-
-Gdzie jest wasza siedziba?- wypytywał ostrym tonem
-Sami nie wiemy... nigdy jej nie widzieliśmy.-
-A znacie kogoś kto wie?-
-Val, to on nam wydał rozkaz!-
-On jest waszym panem?-
-Nie, ale przekazywał od niego rozkazy, błagam cię zlituj się... nic więcej nie wiemy.-
-Gdybym tylko mógł... nie mogę się narażać na większe niebezpieczeństwo... nie będzie bolało.- nieznajomy szepnął coś nie zrozumiale skierował rękę na zabójców. Błysnął piorun. Ciemność. Nic nie czuli. Nie żyli. Prócz jednego.
-Ty, jesteś wolny... powiadom swojego pana, że to było moje ostrzeżenie... spadaj!
Nie minęła minuta, a już go nie było. Po ostatnich dwóch został tylko pył. Zdmuchnął go podmuchem wiatru na dwór.
-Jak ja nie cierpię posuwać się do takich metod... nie cierpię tortur i egzekucji. Potworność.- Thoranos wzdrygnął się i zamyślił... począł składać wszystkie elementy układanki... teraz musi tylko śledzić zabójcę. Rzucił na siebie zaklęcie Ciemność i jak począł się poruszać równie szybko jak wiatr. Łatwo go odnalazł. Zwolnił. Czarodziej poruszał się niczym cień. Nikt go nie zobaczył. Zabójca wszedł do ratusza przez tylne drzwi... przed wejściem rozejrzał się czy czasem nikt go nie śledzi. Wszedł i zamknął za sobą pospiesznie drzwi... zrobił się przeciąg... Thoranosowi udało się przejść. Poruszał się bardzo cicho... albowiem unosił się w powietrzu.
- Wszystko idzie za łatwo- pomyślał zaniepokojony Thoranos. W końcu doszli do drzwi do piwnic ratusza. Zabójca otworzył drzwi. Ujawnił się oślepiająco jasno oświetlony pokój.
- Cholera... wiedzą jak się zabezpieczyć... przed magiem nocy, mam nadzieję, że nie zapomniałem formuły...-pomyślał Thoranos po czym cicho szeptał formułkę na zaklęcie dematerializacji... czyli niewidzialność. Nie udało się... na chwilkę się ujawnił... ale na krócej niż mrugnięcie oka. Jego energia zaczęła się wyczerpywać. Spróbował jeszcze raz. Nie udało się lecz tym razem ciemność go nie chroniła.
-Pięknie... powiedział w duchu i ukrył się za ścianą jak najszybciej... Cała ta akcja trwała niecałe 45 sekund. Nie miał już sił aby spróbować jeszcze raz, a eliksirów wzmacniających nie miał przy sobie. Przeżegnał się, wyjął miecz, przywołał kostur i ruszył. Nagle ktoś go obalił.
-Zgłupiałeś? Jest tam z czterdziestu ludu uzbrojonego po zęby...- szepnął mu do ucha.
-Khavler? Niebiosa mi ciebie zsyłają. Gdzieś ty był?- Spytał, też szeptem, Thoranos zaskoczonym głosem.
-Szpiegowałem Vala... niebawem tu przyjdzie... lepiej się ukryjmy... rzuć Ciemność.- rzekł Khavler ponaglającym tonem.
-W tym sęk, że już nie mam sił... przed chwilą przestało działać. Gdybym tylko... zaraz skąd to masz?- Wskazał na fiolkę, którą wyjął assasyn. Była dość duża, a płyn w niej świecił bladym słabym niebieskim światłem.
-Eliksir z chędodrzewu i mandragory, zwędziłem ze składu... tak na wszelki wypadek. A teraz wypij wszystko i znikajmy nim Val przyjdzie.- podał fiolkę Thoranosowi, który jednym sprawnym ruchem odpieczętował ja... powąchał ciecz... rzeczywiście... eliksir wzmacniający. Wypił całość jednym haustem. Czuł się tak jakby mógł jednym gestem rozsadzić całe miasto. Szepnął zaklęcie i zniknęli obaj. Wytężył myśli całkowicie aby przypomnieć sobie zaklęcie niewidzialność. Nagle Thoranos wyczuł moc... potężną dziką moc.
-Cholera, Khavler uciekajmy... mamy tu dzikiego maga... nie czas na pytania... spieprzajmy stąd nim nas zmienią w pył!- powiedział czarodziej nie dbając już o zachowanie ciszy. Nagle dziki mag zjawił się za drzwiami. Thoranos rzucił zaklęcie Furia Huraganu i powalił wszystkich co byli w podziemiach ratusza... nie było odwrotu... musieli uciekać. Thoranos chwycił mocno Khavlera za ramię i pociągną go za sobą... Ucieczka długo nie trwała... na szczęście droga była wolna. Z podziemi słychać było zamieszanie i dźwięki wydawanych rozkazów oraz wrzask... pełen gniewu... dziki mag śledził ich. Był coraz bliżej.
-Khavler mam nadzieję, że zwinąłeś jeszcze coś bo mamy towarzystwo...-
-Hmmm jeszcze jedną fiolkę wzmacniacza... wódkę i bomby.-
-Dawaj bomby i wzmacniacz... ja zajmę się magiem... ty uciekaj... wiesz do kogo.- krzyknął i zatrzymał się.
-Nie zostawię cię w takim niebezpieczeństwie... przyda ci się pomoc!-
-Nie! Dam radę... A po za tym nie chcę by ktoś przeze mnie zginął! Biegnij!-
Khavler niechętnie uczynił to co mówił czarodziej. Thoranos odwrócił się gotów na wszystko. Rzadko można było zobaczyć pojedynek czarodziejów.
-Nie boję się ciebie dziki magu... Jam jest Arcymag Thoranos Gwieździsty Płaszcz, Wielki Mistrz Gildii Srebrnych Płaszczy z Drakaanu. Nie boję się ciebie. Jestem gotów na walkę na śmierć i życie. Broń się!
-Z przyjemnością!- Nagle zjawił się... potężnie zbudowany wysoki mag odziany w czarno-czerwoną tunikę. Jego twarz była zakryta maską... był łysy jak to mieli w zwyczaju dzicy magowie zwani awatarami. Jego oczy żarzyły się na kolor czerwonawo-rubinowy. Prawdziwe wcielenie zła. Obydwoje pokłonili się sobie i przyjęli pozy pojedynkowe. Thoranos rozpoczął od małej pokazówki... wywołał potężną burzę... silniejszą niż ta, która nawiedziła okolice Nidar trzy dni temu. Thoranosowi ta pogoda dodała tylko sił... zwiększał swoje siły do maksimum.
Mag jakby nie zważając na burzę rzucił kulę ognia prosto w Thoranosa... ten zrobił szybki unik, a sam wystrzelił piorun kulisty. Także nie trafił. Zaczęli powoli krążyć. Awatar rzucił zaklęcie bólu. Thoranos szybko wywołał tarczę. Zaklęcie odbite... trafiło. Mag skrzywił się tylko, cicho zawarczał i klasnął dłońmi w stronę czrodzieja. Wystrzeliła potężna ognista raca. Tego Thoranos nie potrafił uniknąć. Użył Siły Huraganu aby zdmuchnąć albo zmniejszyć impet zaklęcia. Spowolniło, nieco... zdążył uskoczyć, wystrzeliwując przy tym pioruny w maga. Zadały mu niewielkie obrażenia. Mag przywołał podziemne pnącza i spętał Thoranosa. Czarodziej mógł tylko ruszać rękami. Wywołał jedno z potężniejszych zaklęć jakie znał... Lancę Światła Nocy... bezskutecznie. Za to mag przywołał meteoryt i rąbnął nim w Thoranosa... trafił... Thoranos chwycił się ostatniej deski ratunku... rzucił bomby w stronę maga i w momencie gdy już były przy nim wystrzelił piorun. Potężna eksplozja rozsadziła pół ulicy. Mag został powalony i ciężko ranny... ale z Thoranosem było gorzej... oberwał od odłamka, który trafił go w brzuch, cierpiał katusze... krew płynęła obficie... myślał, że to już koniec..., ale starczyło mu sił aby zadać ostateczny cios magowi... mruczał długie zaklęcie... niebo się uspokoiło... gwiazdy świeciły jak nigdy dotąd... nagle Święta Gwiazda Północna rozbłysła niczym słońce... w tym, samym momencie mag wystrzelił Ognistą Lancą w Thoranosa... potężny świetlny promień trafił w maga wywołując przy tym potężną falę uderzeniową i lanca z potężnym impetem doleciała do Thoranosa. Poczuł straszliwy ból... większy niż ten który zadał zabójcom, czuł jak odchodzą zeń siły. Potem widział już tylko ciemność...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Soleron dnia Pon 19:22, 07 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Viki
Szeregowy



Dołączył: 02 Sie 2009
Posty: 879 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Po prostu jestem
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:28, 07 Wrz 2009 Powrót do góry

- Pewnie! - zawołała Chloe.
Cynn wzruszył ramionami i nadal wpatrywał się w coś za oknem.
- Co tam jest takiego ciekawego? - spytała Nash, trochę znudzonym tonem.
- Ten kot bardzo dziwnie się zachowuje...
- Teraz kotami będziesz się zajmował? Zostaw zwierzaka!
- Trzeba zrobić coś z tymi strażnikami - powiedział Ivar
Białowłosy odwrócił wzrok i spojrzał na trupy.
- Zaczekajmy do zmierzchu - zaproponowała Nadia.
- Do tego czasu zaczną śmierdzieć - Elfka skrzywiła się i zmarszczyła nos.
- Masz jakiś inny pomysł?
- Teraz wynieść ich nie możemy, jest za jasno, ludzie mogą zobaczyć - zauważył Ivar.
- Racja, ale niedługo zaczną śmierdzieć!
- Jak wyniesiemy stamtąd rzeczy - wskazał ręką na dziurę w podłodze. - To może się zmieszczą, a wieczorem zrobimy resztę.
Cynn skinął głową na znak zgody. Chloe nie za bardzo się to podobało, ale nic lepszego nie przychodziło nikomu do głowy.
- Cynn pomóż mi - rzekł Ivar. Mężczyzna bez słowa podszedł do strażników.
Nash spojrzała na białowłosego z dziwnym uśmiechem, ale powstrzymała się od komentarza.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ina
Niekwestionowana Władczyni



Dołączył: 14 Mar 2009
Posty: 1104 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z lasu.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:00, 08 Wrz 2009 Powrót do góry

Kiedy już wszystkie rzeczy z kryjówki zosyały wyjęte , Goiane złapała jednego z trupów za kostki u nóg , czekając , aż Cynn chwyci za ręce nieboszczyka. On jednak od razu zajął się drugim strażnikiem , i z łatwością wrzucił go do dołu.
- Cholera. - pomyślała Nailah, modląc się w duchu , aby udało jej się zrobić to samo. - Chloe , mogłabyś mi pomóc?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Noele
Pachołek Rycerza



Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 184 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z kraju w którym nigdy nie ma czasu na nudy...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:08, 08 Wrz 2009 Powrót do góry

- Co ty oszalałeś?! Z moim kolanem?!- odkrzyknęła
Elfka przykładała sobie lód do kolana od jakiś 2-3h i usnała że straciła w nim czucie.
- Jaka dupa..-pomyślała
Po chwili zwróciła się do Ivara
- Coś cienki jesteś jak na geja ...
- Jak geja? - spytał się chłopak
- Ty myślisz że jestem idiotką i nie oglądałam rzeczy w twojej szafce?
- Po co to zrobiłaś?
- Nie no w sumie to po nic, oprócz tego że OBCY CZŁOWIEK PROPONUJE POMOC ELFCE I DROWOWI!!!!
- yy..nooo...
- To jak w końcu? Jesteś gejem czy nie?!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ina
Niekwestionowana Władczyni



Dołączył: 14 Mar 2009
Posty: 1104 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z lasu.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:13, 08 Wrz 2009 Powrót do góry

Goiane próbowała znaleźć wyjście z trudnej sytuacji, jednak nic racjonalnego nie przychodziło jej do głowy. Milczała , wiedząc , że wszyscy czekają , aż w końcu coś powie.
- A co jeśli mam dziewczynę? - powiedziała , robiąc chytrą minę. - Co , nie wolno mi?
- Nie bądź śmieszny , jaka dziewczyna by Cię chciała. - odparła Chloe.
- A widzisz... na świecie są widać kobiety , które widzą w mężczyźnie nie tylko kupę mięśni, ale również to , co ma się w środku.
Chloe parsknęła, a Nailah odetchnęła głębiej.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aranea
Królowa Kwiatów



Dołączył: 16 Lip 2009
Posty: 445 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nibylandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:27, 08 Wrz 2009 Powrót do góry

Pierwsze co po przebudzeniu ujrzała, to oślepiający blask słońca. Ponownie je zamknęła, pozwalając, by ciepłe promienie ogrzewały jej twarz, aż w końcu zmusiła się by wstać i ruszać dalej w drogę. Wedłóg mapy, którą ukradła ojcu, najbliższe miasto było parę dni stąd. Co prawda gdyby miała konia, mogłaby trafić tam jeszcze przed zmrokiem, jednak nie miała nawet czas rozejrzeć się za odpowiednim zwierzęciem. Już w swym rodzinnym mieście wyczuła kryjące się elfy. Pamiętała tylko przeogromny ból głowy, jakby ktoś złapał ją i z całej siły cisnął o mur i głośny rozkaz, zabrzmiewający w jej umyśle - pomóż im! Rzecz jasna nie było po co walczyć z zaklęciem, żadna, nieważne jak silna wola nie była w stanie złamać klątwy ducha, więc dziewczyna czym prędzej popędziła na ratunek i to ją właśnie zaprowadziło aż tutaj.
I tak wspominając o tej sytuacji, złożyła posłanie i po niezbyt obfitym śniadaniu skierowała się ku wydeptanej ścieżce. Na jej szczęście dużo słyszała o leśnych roślinach i doskonale wiedziała o ich właściwościach. Właśnie szukała wzrokiem hyrny - kwiata, którego ciemnofioletowy kielich zawsze był skierowany w stronę północy. Tam właśnie znajdowało się pewne niewielkie miasto - Nidar.
Patrząc jak płatki głaszczą zielonkawe liście, Cecylia zastanawiała się nad tą ciekawostą przyrodniczą. Ciekawe, dlaczego zawsze na pólnoc. pomyślałs. Była wdzięczna losowi za ten kwiat, bo doskonale wiedziała, że bez niego już dawno zgubiłaby się w ogromnej puszczy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aranea dnia Wto 18:36, 08 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Soleron
Szeregowy



Dołączył: 28 Sie 2009
Posty: 905 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Miasto know-how
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 18:45, 08 Wrz 2009 Powrót do góry

-Gdzie ja jestem?-spytał się czarodziej.
-Tam gdzie idzie każdy po śmierci..., ale twój czas jeszcze nie nadszedł Thoranosie... masz zadanie do wykonania na Ziemi, a poza tym masz dar o którym nie wiesz, ale dowiesz się w swoim czasie.- odpowiedział mu potężny głos... głęboki niczym oceany i wysoki jak sklepienie niebieskie zarazem, głos Sędziego, Pana Który Sądzi Umarłych.-A teraz wracaj do życia chłopcze... masz wiele do zrobienia.-

...Ocknął się po chwili... pamiętał nie wiele z krainy śmierci... wiedział, że tam był ale nic więcej... . Otworzył oczy. Widział tylko rozmazane obrazy... Nagle poczuł, że ktoś go podnosi, i że ta osoba coś do niego mówi... nie rozumiał nic z tego, brzuch bolał go potwornie... zaczął sobie wszystko przypominać począwszy od pojedynku. Jego słuch wracał.
-...Jak można być tak nierozważnym? Walczyć z Gniewem Pustyni ci się zachciało... mogłeś zginąć... a ty nie... kazałeś mi uciekać ale tak głupi nie jestem...- krzyczał wściekle assasyn, ale prócz gniewu w jego głosie słychać było politowanie.-
-Khavler? Uhh możesz mnie położyć na ziemi? Brzuch mi zaraz pęknie...- powiedział czarodziej słabym, obolałym, zmęczonym głosem.
-Nie... zaraz dojdziemy i zajmiemy się tobą.- odparł tym razem łagodnie.
Rzeczywiście po chwili przeszli przez drzwi... w środku było ciepło i przytulnie... nie za jasno i nie za ciemno. Khavler położył Thoranosa na kanapie. Do czarodzieja podeszła piękna kobieta... po trzydziestce... Koridanka..., ale było w niej coś... wydawała się dużo starsza. Nie widział dokładnie twarzy.
-Zaraz ci pomogę Thoranos. Khavler przynieś moją torbę... taka brązowa, skórzana.- powiedziała aksamitnym głosem. Słychać było ciężkie kroki po schodach.
-Isabella? Co ty tutaj robisz? Nie powinnaś być czasem w Anhor?- spytał się zaskoczony czarodziej i spróbował usiąść. -Argh! Oj musiałem mocno oberwać... to nie pierwszy raz... pamiętam jak podczas oblężenia Drakaanu dostałem z włóczni w brzuch... tylko dzięki czarodziejom przeżyłem. Zwłaszcza dzięki tobie.- powiedział i spróbował się uśmiechnąć... miast tego wyszedł grymas.
-Taak to były czasy... wtedy byliśmy jak dwa skowronki czy papużki nierozłączki... Poznałeś już Khavlera? Zacny chłopak z niego czyż nie? O ile faceta po trzydziestce można nazwać chłopakiem.- śmiała się Isabella... jej głos rzeczywiście przypominał skowronka.-O... dziękuję chłopcze. Zaraz znajdziemy odpowiednie medykamenty.- Obdarzyła Khavlera ciepłym spojrzeniem i wróciła do poszukiwań w torbie.
-Nie ma sprawy mamo.- odrzekł Khavler. Thoranos zdumiony do potęgi entej patrzył to na Khavlera to na Isabellę.
-Jak to... mamo... . Przede wszystkim jak? Z kim? Isa?!- warknął Thoranos... jego spojrzenie świdrowało Isabellę tak jakby chciał ją prześwietlić- Więc?-
-Ehh, wiedziałam, że kiedyś się dowiesz... pytasz jak? Tradycyjnie. Z kim? Domyśl się?-
-Że co? Że niby... to niemożliwe... przecież ja... ty nie możesz... sterylność... - mówił słabym drżącym głosem i ukrył twarz w dłoniach... - Czy to dlatego pojechałaś do Anhor?-
-Bałam się twojej reakcji... myślałam, że zaczniesz go badać... Thor... zrobiłam to dla naszego dobra... jego dobra przede wszystkim.-tłumaczyła się... po jej policzkach płynęły łzy.- Przepraszam cię kochanie, ale rozumiesz...-
-Nie, nie rozumiem... myślisz, że dopuściłbym się do takiej zbrodni? Zwłaszcza na swoim synu? Za kogo mnie uważasz? Natrętnego, obleśnego nekromantę, który poświęcił by wszystko nawet dziecko w imię badania mocy i nauki? Czy za takiego mnie uważałaś? Powiedz! Chcę... nie... złe słowo... MUSZĘ wiedzieć!- krzyczał Thoranos... wkroczył Khavler.-
-Nie krzycz na nią! Ona nie jest niczemu winna! Chciała mnie chronić, nie tylko przed tobą, ale przed wszystkimi czarodziejami, zwłaszcza płci żeńskiej! Nie tylko przed tobą. O ciebie najmniej chodziło.- bronił Khavler... jego mina była surowa ale i wyrozumiała.
-Khav ma rację. Nie uciekałam przed tobą tylko przed nimi. Wiesz jakie czarodziejki potrafią być zazdrosne i mściwe... z daleka by mnie palcami wytykały a Khavler by leżał w grobie już dawno, musiałam zareagować... nie było innego wyjścia.- tłumaczyła się. Łkała.
-Mogłaś powiedzieć. Ucieklibyśmy... nie było by teraz tej całej afery, żylibyśmy razem jak szczęśliwa rodzina. Wiesz jak się teraz czuję? Jakby mnie zdradzono... czuję, że wiele przegapiłem... jak mój syn...- tu spojrzał na Khavlera łagodnie-... dorasta. Mam prośbę... mogłabyś nas zostawić... muszę, chociaż trochę nadrobić stracony czas. Dam radę, opatrzę się, już gorsze rany miałem.- powiedział Thoranos łagodnie, z politowaniem i zrozumieniem, ale smutnie.- I wybaczam ci... nie ważne co byś zrobiła i tak bym ci wybaczył dlatego, że cię kocham... nadal i pod tym względem nic się nie zmieniło.-
-Dziękuję Thor... i ja też ciebie kocham.- podeszła do niego, pocałowała... w usta... czule ale krótko i odeszła.
-Khavler, skoro jesteś moim synem powiedz coś o sobie... co przegapiłem...-
Khavler przykucnął przy łóżku. Jego mina była smutna. Thoranos zajął się raną.
-Ehh, nie było tego dużo... mama opiekowała się ciągle nade mną, aż do czasu gdy miałem lat siedemnaście... akurat tego dnia gdy miałem urodziny do miasta nadjechali assasyni... wszczęli pobór... wstąpiłem do nich, oczywiście za zgodą mamy, która uważała, że jestem na tyle dorosły że mogę już sam decydować o swoim życiu, ale nie pochwalała mojego wyboru. Jak mówiłem przyjęto mnie, nauka była ciężka, męcząca, ale nigdy nie zmyło to ze mnie optymizmu i poczucia humoru, mimo iż musiałem współzawodniczyć, walczyć, aż w końcu zabijać, łatwo mi to przychodziło... zabijałem lepiej, więcej i sprawniej niż wielu weteranów, ba nawet mistrzów zakonu... ale nie cierpiałem zabijania, dręczyły mnie skrupuły, twarze zabitych pojawiały mi się w snach... nazwano mnie Szakalem Południa. Trudne to były czasy... zleceń wiele... aż w końcu padło na ciebie... mama opowiadała mi kiedyś o tobie i o tym jak wyglądasz... jakim człowiekiem jesteś. Przyjąłem to zadanie... bo musiałem... bo byłem najlepszy. Gdy ciebie zobaczyłem serce mi podeszło do gardła... i wtedy zaatakowali mnie rabusie. Ruszyłeś mi pomóc... wtedy zrozumiałem, że nie tędy droga... porzuciłem zadanie i jednocześnie wydałem na siebie wyrok śmierci... wysłałem nawet list mistrzom zakonu... Szkoda, że nie widziałem ich min jakie wtedy dostali, ale bym się uśmiał... Tato... dobrze się czujesz?- nagle przerwał opowieść. Na twarzy Thoranosa wymalował się grymas bólu, mimo iż dawno już skończył operację.
-Nie, to tylko rana, cholernie boli... dam radę, mów dalej.- ponaglił delikatnie czarodziej, przyjaznym miłym głosem, ale jednocześnie pełnym bólu. Khavler spojrzał smutno i zaczął ciągnąć historię dalej.
-A, więc dobrze... ale powiedz kiedy mam ci pomóc... Ehh, na czym to ja... a... tak. Już wiem. Uciekłem potem do Anhor... do mamy i opowiedziałem jej o tej misji... nawet nie wiesz jak była na nich wściekła, gdyby nie jej samokontrola już by dawno cały dom ległby w gruzach, a tak poszło kilka szyb. Ukryła mnie... po sześciu latach ruszyłem tutaj do Nidar. Resztę już znasz.-
-Synu ileż to ja przegapiłem... tyle przeze mnie się stało, wyrok śmierci... nie nie mogę sobie tego wyobrazić, wybacz mi, że byłem taki szorstki i nieufny wobec ciebie, wybaczysz mi?- Spytał przepraszająco czarodziej, był załamany.
-Tato, nie musisz przepraszać, to dla mnie nic takiego, wiele osób chce mnie zabić. Nie tylko Assasyni. Oni krzywdy mi nie zrobią... potrafię przewidzieć każdy ich ruch i nim mnie zaatakują, już będę dwie dzielnice dalej, ukryty. O mnie się nie martw.- pocieszał potulnie i nagle uśmiechnął się łobuzersko- Mogę ci mówić tato teraz nie?-
-Jak najbardziej SYNU. - powiedział Thoranos, świeżo upieczony tatuś i wybuchnął gromkim śmiechem. Za drzwiami stała Isabella, płakała ze szczęścia... przez chwilę troski i zmartwienia znikły... albo przeszły na plan dalszy...
Tak się skończył dzień 180. Miasto Nidar. Dom w Dzielnicy Zachodzniej.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Soleron dnia Wto 20:30, 08 Wrz 2009, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Ina
Niekwestionowana Władczyni



Dołączył: 14 Mar 2009
Posty: 1104 Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z lasu.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:25, 08 Wrz 2009 Powrót do góry

Kiedy już zwłoki znalazły się w dziurze , Goiane poszła do kuchni. Obiecała swoim gościom posiłek , więc musiała go przygotować , chocby nawet jej się nie chciało.
- Uch... już dawno powinnam to lepiej ukryć. Zrobić taki błąd! - myślała , krojąc kapustę. - Mam nadzieję , że nie będą już więcej dociekać...i że zadowolą się tą dziwną bajeczką o dziewczynie co ma dobre serce... - pomyślała , i usmiechnęła się leciutko.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Noele
Pachołek Rycerza



Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 184 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z kraju w którym nigdy nie ma czasu na nudy...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:09, 08 Wrz 2009 Powrót do góry

- O ja! Ivar chodź tu szybko! Tylko SZYBKO! - wrzasnęła Chloe
- Co jest?- spytał się Ivar który właśnie przybiegł
- Już wiem!
- Co?
- TO!
- Powiesz w końcu co? - spytał zażenowany Cynn
- To że Ivar nie jest gejem - elfka wstała i kierowała sie w strone Ivara- ani nie ma dziewczyny - była coraz bliżej chłopca- tylko jest - stanęła przy nim tak blisko, że aż dotykali się brzuchami, elfka położyła ręce na swoich biodrach-on jest dziewczyną!
- CO?! - zdziwili sie wszyscy
- No , tak. To proste myślenie. Gdyby był gejem inaczej by chodził, mówił, a nawet kroił kapuste. A gdyby miał dziewczyne, non stop by o niej coś opowiadał, wychodził z mieszkania, i nie jąkał się przy pierwszym moim pytaniu. - odpowiedziała pewnie elfka , patrząc Ivarowi prosto w jego małe oczka. - A więc... powiesz prawde czy mam cie dalej męczyć? Wiesz, to może być ostatnia noc kiedy bedziesz..SPOKOJNIE SPAŁ!- wrzasnęłą mu prosto w twarz czując po swoim brzuchu wzdrygnięcie Ivara.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Noele
Pachołek Rycerza



Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 184 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z kraju w którym nigdy nie ma czasu na nudy...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:13, 08 Wrz 2009 Powrót do góry

Zaraz potem elfka poczuła masakryczny ból kolana. Chciała z powrotem usiąść na wygodnym siedzisku, lecz gdyby to zrobiła, nie było by takiej adrenaliny jaka panowała w mieszkaniu.
- Mów szybciej bo mi zaraz padnie kolano...- pomyślała sobie czekając na p r a w d z i w ą odpowiedz Ivara.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Soleron
Szeregowy



Dołączył: 28 Sie 2009
Posty: 905 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Miasto know-how
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:28, 08 Wrz 2009 Powrót do góry

Dzień 181. Nidar. Godzina 12:00. Plac ratuszowy.

Thoranos szybko się uleczył... z drobną pomocą zaklęć... . Następnego dnia już był w pełni sił... a nawet więcej niż w pełni, w prost tryskała zeń energia, poruszał się żwawo, z szczerym uśmiechem na twarzy. Czuł w sobie buzującą moc, większą niż tą jaką niedawno jeszcze temu dysponował... jakby rodzina i pojedynek wyzwoliły w nim siłę. Nie wiadomo. Mina mu zrzedła jak ujrzał ruiny ratusza i ulicy. Makabra. Połowa ratusza legła w gruzach... nadal gdzie nie gdzie tlił się ogień. Obok ratusza znajdował się sporej wielkości krater, ale cały impet uderzenia poszedł na tego który oberwał i ratusz, druga strona ulicy obyła się bez większych uszkodzeń... kilka potłuczonych szyb, wyrwane drzwi, kot na wystrzelony na dach jednej z kamienic. Nikt nie ucierpiał, jak na razie.
-O cholera... no to ładny bigos się narobił nie ma co.- prychnął czarodziej, Khavler, teraz już jego syn, wybuchnął salwą śmiechu i potem szybko się uspokoił.
-No tatuś, ładnego galimatiasu żeś narobił.... zwłaszcza ten kot co na kamienicy siedzi... biedny.- powiedział assasyn i usiłował powstrzymać się od kolejnej salwy.
-Przynajmniej zasłużyłem sobie na większy respekt wśród ich bractwa... będą ostrożniejsi i już nie będą wysyłać na zamachy nikogo... spróbują podstępu... nie możemy ufać teraz nikomu prócz sobie.- rzekł spokojnie Thoranos po czym zaczął przebijać się przez tłum aby ujrzeć krater i ruiny ratusza. Przy kraterze stał nie kto inny jak sam książę Val, widać, że humor raczej mu nie dopisywał... nie wiadomo czego mu brakowało najbardziej, czy maga którego Thoranos ukatrupił czy ratusza i setek drogich antyków. Krater był głęboki na około dwa metry i szeroki na piętnaście, sama ulica była ulicą główną więc wynosiła nie mniej jak czterdzieści metrów... uznawana była ze względu na szerokość jako część Placu Ratuszowego.
Sam ratusz od tej zniszczonej strony wyglądał jak sterta gruzu. Nawet najlepszy mag nie odratuje wszystkiego co zostało zniszczone. Val spoglądał na wszystkich wokoło gdy wygłaszał przemowę i podawał dokładny rysopis poszukiwanych, na szczęście Thoranos nosił na głowie kaptur więc nikt nie widział jego twarzy... tak samo Khavlera, który nie ukrywał triumfalnego uśmiechu zarazem pełnego pogardy dla Vala.
-Biedny Val, ileż to biedaczysko musiało złota stracić po tym zdarzeniu. Gdybym mógł to bym z miejsca wbił mu nóż w plecy... za dużo straży i świadków... nie umknęło by to uwadze przechodniów... chociaż? W końcu jestem assasynem... skazanym na śmierć w wielu miastach, więc czemu by nie?- myślał intensywnie Khavler.
-Tato, a może by tak no wiesz... księciunia zlikwidować?- spytał się szeptem Khavler tak, że tylko Thoranos go słyszał.
-Nie, zbyt niebezpieczne... wśród tłumu mają swoich agentów... także magów... dobrze, że zmieniłem strój na szary płaszcz... po moim czarnym mógłby mnie rozpoznać- odparł Thoranos, po czym odwrócił się i skierował się w stronę wyjścia z placu.- Synu, uważaj na swój temperament... wiem, że masz ochotę go hmm sprzątnąć, ale jeszcze nie czas... może się nam przydać, może nas nakierować na siedzibę. Chodź do oberży, napijmy się trochę wina, zjedzmy coś... ja już normalnie umieram z głodu.- zaproponował czarodziej i nie czekając na odpowiedź wszedł do pobliskiej oberży "Srebrny jelonek". Panował tam tłok, istny chaos. Ludzie trajkotali tylko o wydarzeniu na placu ratuszowym... nikt nie wiedział dokładnie co się stało... ale już zaczęto wymyślać jakieś bzdurne bajki które można opowiadać dzieciom na dobranoc i o dziwo wierzyli w nie. Paranoja.
-Poproszę butelkę wina z Shardeux i kufel piwa słodowego. Oraz pieczyste i homara.- rzekł do oberżysty czarodziej obojętnym tonem lekko przy tym się uśmiechając.
-Butelka wina z Shardeux, piwo słodowe, pieczyste i homar... zapisałem... należy się 1 sztuka złota 15 srebra i 5 miedziaków (złoto było najdroższą walutą... odpowiednik naszych stu złotych, srebro złotówki, miedziak... wiadomo grosz) proszę... wręczył Thoranos cztery sztuki złota, bez cienia emocji... był przyzwyczajony do tak ekstremalnych cen.- Reszty nie trzeba.-
Usiedli przy stoliku... po dziesięciu minutach pojawił się oberżysta z gospodynią i nieśli strawę i trunki. Jedzenie było elegancko podane... odpowiednio przystrojone... w przypadku pieczystego natką pietruszki, sosem pieczeniowym i kasżą, a do homara ryż, posiekana marchewka i liście bazylii.
-Mmm apetycznie wygląda nie tato? Wiedzą co to sztuka jedzenia...- śmiał się Khavler.
-A no... w każdej lepszej oberży tak masz..., a teraz Shun Dua jak mawiają elfy z Złotej Puszczy przy górach Szablowych. Czyli smacznego.- i wzięli się za jedzenie... strawa była wyborna... humor im dopisywał, żartowali, rozmawiali na jakieś bardziej błahe tematy, co nieco Thoranos opowiedział o sobie... czyli o tym jak został Arcymagiem gildii Srebrnych Płaszczy, o tym jak poznał matkę Khevlara...

Było to zimą 398 lat temu, kiedy obydwoje studiowali jeszcze magię w Srebrnym Kolegium. Dzień był piękny... padał leniwie śnieg. Cały Drakaan był pokryty grubą warstwą białego puchu. Thoranos przechadzając się po parku Kolegium ujrzał piękną młodą damę siedzącą na ławce zajętą lekturą... zdawała się nie widzieć Thoranosa i tego iż ten bacznie się jej przygląda.
-Ekhm, czy my czasem nie spotkaliśmy się kiedyś?- spytał się nieśmiało Thoranos. Dziewczyna spojrzała na niego zza bujnych brązowych włosów. Miała cerę lekko brązową.
-Koridanka pomyślał Thoranos.
-Eee, chyba nie... chociaż, może na jednej z lekcji... o ile jesteś absolwentem Kolegium...- odpowiedziała zakłopotana, spojrzeli sobie i jakaś niewidzialna siła przyciągnęła ich ku sobie... patrzyli sobie głęboko w oczy,
-Mówił ci ktoś, że jesteś piękna?- spytał się Thoranos z uśmiechem na twarzy
-A tobie mówił ktoś, że jesteś przystojny?- odpowiedziała pytaniem na pytanie Isabella.
-Dziwne... czy też czujesz to co ja?- ich twarz przybliżała się ku sobie.
-Chyba tak..., ale nadal nie wiem jak masz na imię...- odpowiedziała śmiało dziewczyna
-Thoranos... to moje imię, a twoje?-
-Isabella.-
-Piękne imię... cholera wydaje mi się, że się zakochałem...-
-Twoje też... i to samo mi się wydaje.-
Ich twarz zbliżyła się tak, że czuli swoje oddechy. Trwali tak przez chwile wciąż wpatrując sobie w oczy, aż w końcu ona pocałowała go, długo, namiętnie, ale i w miarę ostrożnie zarazem. Po chwili skończyli, przytulili się czule
-Kocham ciebie Isabello mimo iż tak mało o tobie wiem... z resztą jak ty o mnie... ale chcę być z tobą więc mam pytanie... wyjdziesz za mnie? -zaproponował uroczyście Thoranos zakochany aż do bólu
-Tak... choćby zaraz, w tej chwili... byle być razem, na wieki.-
I tak się zaczęła wielka miłość między Thoranosem, a Isabellą która trwa do, która trwa do dziś i o której napisano wiele ballad w tamtych czasach i tylko niektóre zapamiętano i nazwano je przykładem bezwarunkowej prawdziwej pierwszej miłości...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Soleron dnia Wto 22:30, 08 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)